Budowa bez pozwolenia
Przewiń do artykułu
Menu

Końcem czerwca weszły w życie nowe przepisy Prawa budowlanego, które znoszą wymaganie uzyskania pozwolenia na budowę. Skutki tych zmian jeszcze nie są widoczne namacalnie, ale architekci i niektórzy urzędnicy już przewidują kłopoty.

 

Zmiany dotyczą grupy obiektów, które wcześniej musiały zostać objęte pozwoleniem na budowę, a teraz wymagają jedynie tzw. zgłoszenia.
Należą do nich m. in.:
·    parterowe budynki gospodarcze i garaże o powierzchni zabudowy do 35 m2;
·    wolno stojące parterowe budynki rekreacji indywidualnej (letniskowe) o powierzchni do 35 m2;
·    szamba o pojemności do 10 m3 oraz przydomowe oczyszczalnie ścieków;
·    przydomowe baseny i oczka wodne o powierzchni do 50 m2.

 

Nowelizacja zwiększyła również katalog obiektów i robót nie podlegających żadnej weryfikacji przez urząd, czyli wykonywanych bez zgłoszenia i bez pozwolenia.
Są to m. in.:
·    altany i obiekty gospodarcze o powierzchni do 35 m2 na działkach w rodzinnych ogródkach działkowych;
·    miejsca postojowe dla samochodów osobowych do 10 miejsc włącznie (z wyjątkiem obszarów Natura 2000);
·    ogrodzenia do wysokości 2.2 m;

O nowelizacji ustawy Prawo budowlane pisaliśmy szerzej tutaj.

 

 

 

Wiele osób jest przekonanych, iż od tej chwili osoba budująca dom jednorodzinny nie będzie musiała uzyskać pozwolenia, a więc hulaj dusza – piekła nie ma. Okazuje się jednak, iż nie jest to dokładnie tak, jak się powszechnie sądzi.

 

-    Jest to tylko częściowa prawda, bowiem taka możliwość dotyczy jedynie budynków mieszkalnych jednorodzinnych, których obszar oddziaływania będzie mieścić się w całości na obszarze nieruchomości, na której zostały zaprojektowane. W praktyce oznacza to, że budynek w żaden sposób nie może oddziaływać na działki sąsiednie w kwestii odległości od granicy działki, bezpieczeństwa pożarowego, zasłaniania i zacieniania okien budynków sąsiednich itp. zagadnień, określonych obowiązującymi przepisami. - wyjaśnia Anna Kowalska, naczelniczka Wydziału Architektury i Budownictwa Starostwa Powiatu Warszawskiego Zachodniego.

 

Tak ścisłych rygorów nie jest w stanie spełnić niemal żaden dom jednorodzinny, zawsze przecież będzie w jakiś sposób oddziaływał na posesje sąsiada, a nawet jak inwestor zaplanuje postawienie go w miejscu odludnym, gdzieś tuż przy lesie, to pojawią się wspomniane wcześniej przepisy przeciwpożarowe, ochrony obszarów leśnych itp.

 

W konsekwencji nie zniknie więc robota dokumentacyjna, tyle tylko, że zmianie uległa jej nazwa na tzw. zgłoszenie z projektem. Obowiązywać więc będzie znowu złożenie projektu budowlanego w 4 egzemplarzach, wykonanego przez osobę uprawnioną. Tak jak dotąd, konieczna będzie również zgodność inwestycji z podstawą prawną, to jest z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego bądź – w przypadku jego braku – z decyzją o warunkach zabudowy. Każdy projekt musi zawierać ocenę obszaru oddziaływania wykonaną przez uprawnionego projektanta, która to ocena weryfikowana będzie przez urząd, jako kryterium zastosowania odpowiedniej procedury postępowania.

 

- Możemy się też obawiać, że wskutek nowelizacji ustawy wzrosną koszty projektów budowlanych, obarcza się bowiem projektantów dużo większą odpowiedzialnością niż poprzednio. Moim zdaniem – mówi pani naczelnik – nowy system może być również bardziej korupcjogenny. Być może niektórzy projektanci będą próbowali obejść obowiązujące przepisy. Już dziś w naszej praktyce napotykamy na błędy projektowe wynikające z nieznajomości przepisów. Nowy system może utrwalać takie tendencje.

 

Inaczej mówiąc, to co dotąd należało do zakresu kompetencji urzędników, zostało teraz  przerzucone na barki projektantów, czyli architektów. I wywołało ich gwałtowną reakcję.

 

Na blogu waw75 portalu Salon24 czytamy takie obrazowe wyjaśnienie obecnej sytuacji:
„Pojawia się przy tym pewien fascynujący mechanizm. Otóż dotychczas, kiedy to organ państwa, brał na siebie odpowiedzialność za wydanie decyzji o pozwoleniu na budowę, to tak rygorystyczne i obszerne opracowania dotyczące na przykład zacieniania działek sąsiednich w ogóle nie były brane pod uwagę. Urzędnik nie analizował przecież, czy rąbek cienia projektowanego budynku nie zahaczy przypadkiem o fragment działki sąsiada lub też nie padnie na drogę.
Ale w sytuacji kiedy to projektant został obarczony odpowiedzialnością za ewentualne – faktyczne lub urojone szkody wynikające z budowanego obiektu, to nagle ustawodawca poczuł się niezwykle wrażliwy, nawet na hipotetyczne oddziaływanie inwestycji na działki sąsiednie.„

 

W znakomitym wywiadzie Miry Suchodolskiej dla Dziennika Gazety Prawnej, w którym dziennikarka rozmawia z Wojciechem Gwizdakiem – architektem, prezesem Stowarzyszenia Architektów Polskich Oddział Kielce, fragmenty tego tekstu przytoczymy, możemy poznać opinię przedstawiciela tego środowiska na temat wprowadzonych zmian. Dodajmy, iż wywiad ukazał się w lutym, jeszcze przed wprowadzeniem nowelizacji.

 

„- Nowelizacja prawa budowlanego, która czeka na podpis prezydenta, zakłada, że część budynko-budowli będzie można wznosić bez pozwolenia. Wystarczy zgłosić i już. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Pan i pana klienci zresztą także.
-    Szczęśliwi to są tylko politycy, bo wymyślili coś, co – ich zdaniem – spotka się z powszechną aprobatą. Ale oni nie martwią się konsekwencjami uchwalonych przez siebie przepisów, które reszcie społeczeństwa odbiją się czkawką albo stratami finansowymi.”

 

Skąd tak ostry ton wypowiedzi? Stąd m. in., iż ustawa Prawo budowlane, zarówno przed, jak i po nowelizacji, zawiera wiele luk, także w samych definicjach, co w obecnej sytuacji prawnej może być brzemienne w skutki. Wróćmy do cytowanego wywiadu.

 

„- Będą jaja z gankami. Bo w nowelizacji prawa budowlanego jest zapis, że teraz każdy, komu się to zamarzy, będzie mógł sobie wybudować na zasadzie zgłoszenia ganek. Nawet jeśli będzie przypominał minaret.


- Bo definicji ganku też nie ma. Ani definicji oranżerii, ani definicji altany – to kolejne dziury w ustawie. Mam taki przykład z najbliższego otoczenia: sąsiad nadbudował garaż, postawił na nim ściany, w nich okna, balkonik. Normalnie zrobił dodatkowy pokój, przykrył wszystko dachem dwuspadowym. I twierdzi, że to oranżeria. Konia z rzędem temu, który udowodni, że tak nie jest.


Sądy administracyjne są bezsilne w tego typu przypadkach, posiłkują się przy wydawaniu wyroków słownikami ilustrowanymi lub Wikipedią. Absurd. Z gankami jest podobnie: normalnemu człowiekowi wydawałoby się, że ganek to przybudówka przy wejściu do domu. W znowelizowanym prawie budowlanym można zbudować na zgłoszenie ganek do 30 mkw. powierzchni zabudowy. Ale na tej powierzchni zmieszczą się dodatkowe dwa pokoje. Możemy sobie także wieżyczkę walnąć przy domu, i to dowolnej wysokości.


Zobaczy pani, jaki będzie miało to skutek: ludzie będą masowo dobudowywać ganki i oranżerie. Sejm wykreślił też słowo „przydomowe” w miejscu, gdzie mowa o gankach. Można więc będzie budować ganki wolnostojące. I tak Sejm otworzył kolejną furtkę dla cwaniaków.”

 

Zdaniem architekta Jana Łukaszewskiego, uczestnika reportażu „Budujemy nowy dom” wyemitowanym na antenie Polskiego Radia (cały reportaż do odsłuchania tutaj. ) nowelizacja oznacza „zamętlenie dotychczasowych dosyć prostych i jasnych procedur administracyjnych” i utrudnienie pracy, szczególnie średnim i drobnym inwestorom. Ekspert spodziewa się też lawiny samowoli budowlanych.

 

Tymczasem w 2012 roku ukazała się książka autorstwa Piotra Sarzyńskiego pod wymownym tytułem „Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko”,  w której autor analizuje fenomen zjawiska wyjątkowo pięknego kraju, w którym jest szpetnie. Szerzej o problemie pisaliśmy w tym tekście: Gargamele w przestrzeni

 

Autor opisuje fenomen polskiego indywidualizmu, który z różnym skutkiem manifestuje się w przestrzeni prywatnej, a bardzo utrudnia współdziałanie na rzecz przestrzeni publicznej. Potrafimy dbać o nasze najbliższe otoczenie, ale tuż za progiem domu zaczyna się obszar, który przestaje nas obchodzić.

 

„To zupełnie niepojęte, że w kraju położonym w (niemal) centrum Europy (…) do dziś nie poradziliśmy sobie choćby w podstawowym stopniu z największymi wyzwaniami »wrzeszczącej przestrzeni« dwóch ostatnich dekad: chaosem architektonicznym i urbanizacyjnym, śmieciami, zalewem reklam, niszczeniem dorobku materialnego przeszłości, nieporządkiem komunikacyjnym, dewastacją natury.”

 

Czy zmiany w Prawie budowlanym i zniesienie pozwolenia na budowę będą współbrzmieć, czy też raczej kłócić się z uchwaloną niedawno ustawą krajobrazową, która ten chaos i brzydotę ma zacząć opanowywać? Wypowiedzi ekspertów każą w to wątpić. Kto miał rację? Okaże się to zapewne za jakiś rok, może półtora roku, gdy powstaną pierwsze obiekty wybudowane zgodnie z nowymi przepisami.


Do sprawy z pewnością będziemy wracać.


Ewa Grochowska

Wykorzystane źródła:
-    www.polityka.pl
-    waw75.salon24.pl
-    www.biznes.newseria.pl
-    wiadomosci.dziennik.pl
-    www.pwz.pl
-    www.polskieradio.pl

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl