W Polsce jest brzydko. Paskudnie. Mało u nas dobrej architektury, tej kiepskiej zaś wielka obfitość. Wokół przygnębiający bezład i chaos miast i osiedli. Czy nasz gust jest tak fatalny, czy to coś więcej?
Grzegorz Piątek z fundacji Centrum Architektury, która przygotowała niedawno w Warszawie wystawę „Na przykład. Nowy dom polski” twierdzi, że mamy się czym pochwalić, ale nie potrafimy tego skutecznie zrobić.
Wskazuje na kilka sztandarowych realizacji domów samych architektów, które śmiało mogą konkurować z projektami na świecie: Bolko Loft w Bytomiu, Dom ecoLOGICZNY na łące koło Pszczyny, trzy domy w Rybniku zaprojektowane przez jojko + nawrocki architekci, czy też Dogma House w Nadarzynie.
Dogma-House w Nadarzynie
- Zaprezentowane na wystawie domy własne architektów to szczególne realizacje. Projektanci testują w nich rozwiązania, na które klienci raczej by im nie pozwolili. W ten sposób te domy stają się twórczymi wzorami. Architekci swoimi domami często dają przykład - mówi Grzegorz Piątek
Tymczasem, jak Polska długa i szeroka, podziwiać możemy gargamele. Co to jest gargamel?
To pseudo-dworek szlachecki. Postawiony zwykle na ciasnej działce, która w niczym nie przypomina rozległej przestrzeni, w której ten styl budowania się narodził. A narodził się w okresie renesansu (XV-XVI wiek).
Fabianki
Ta nasza współczesna powtórka z historii w architekturze musi koniecznie mieć kolumienki, wykusze i niewielki balkonik, a jeśli również posiada lukarny – to właściciel jest w niebie. A my dotykamy kiczu w czystej postaci.
- Potrzeba stawiania tego rodzaju domów jest reakcją na lata betonowego modernizmu, ascetyzmu i monotonii PRL-u - mówi architekt Jewgienij Lapajew. - Po zmianach politycznych obywatele, poza inspiracjami z meksykańskich telenoweli i pocztówek rodaków z USA, sięgnęli również po sentymenty - dwór polski.
Z racji braku właściwego estetycznego wychowania oraz lżejszych przepisów, zostało to zmiksowane z wieloma nieproporcjonalnymi kształtami i przypadkowymi kolorami, wziętymi z własnej wyobraźni. Do tego doszedł zachwyt nad nieosiągalnymi materiałami budowlanymi oraz chęć prześcignięcia w tym wszystkim sąsiada. Architektura tych budynków ogranicza się tylko do pokazania zasobności właściciela. Co w końcu daje tak opłakany efekt – dodaje architekt.
Ten gargamelowy symbol kiczu wielu, nie tylko architektów, kłuje w oczy. Wystarczy prześledzić dyskusje, jakie toczą się na forach internetowych przy okazji publikacji poświęconych polskiej architekturze.
Kraków
„No i co z tego ze mamy setki świetnych budynków???! W milionach gargameli, kostek i pseudworków tych „setek" po prostu... nie widać.” – pisze miu-zalogowana. I dodaje:
„Fatalna, chaotyczna przestrzeń bierze się właśnie ze wstawiania w tę przestrzeń tego, co aktualnie jest na fali - od kostki z lat 70-tych, przez dworkowaty maszkaronek lat 90-tych, po „nowoczesność" lat obecnych.
Niech ktoś spróbuje postawić coś takiego w alzackiej wsi, w Andaluzji, w Toskanii - władze lokalne szybko mu przywrócą zdrowy rozsadek jednym krótkim „NIE". Dom stawiany w sąsiedztwie innych ma do nich PASOWAĆ!!! Bryłą, kolorystyką, materiałami, dachem. Jak nie - proszę bardzo, są dzielnice awangardy, tam wszystkie domy są awangardowe i stoją sobie obok siebie, tworząc całość. Spójną!” – irytuje się internautka.
Maniakon zaś dodaje:
„Nie ma edukacji architektonicznej typu tv, prasa, lekcje w szkole. Nie ma zrozumienia faktu, że przestrzeń, w jakiej się żyje, to jeden z najważniejszych aspektów życia. Nie ma polityki przestrzennej i co najgorsze - w urzędach, w wydziałach urbanistyki, architektury i budownictwa siedzą koszmarni ignoranci, których usprawiedliwia tylko jedno: nie ma przepisów uwzględniających jakość przestrzeni i architektury w procesie wydawania decyzji o tym, jak kraj będzie wyglądał.”
W Polsce powstaje tysiące domów na podstawie gotowych katalogowych projektów. Wielu indywidualnych inwestorów obawia się współpracy z architektami z uwagi na koszt takiego zlecenia. W wielu przypadkach to mit.
Zlecenie projektu domu architektowi w efekcie finalnym może być bardziej opłacalne, niż dziesiątki przeróbek projektu wybranego z katalogu. O efekcie estetycznym nawet nie wspominamy.
Niemniej wiedza ta nie jest powszechna i oto mamy co mamy. Jedno z branżowych czasopism poświęconych architekturze opublikowało ranking najpopularniejszych domów.
Wśród pierwszej dziesiątki znalazły się:
„Wykwintny" - kubatura 625 m2, trzy pokoje z salonem plus garaż
„Nowy świat" - drewniane wykończenia na elewacji i kolumienka przy wejściu
„Filigranowy" - dworek w skali mikro
„Majowy" - trochę większy dworek w skali mikro
Robert Łucka, architekt z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy twierdzi, że potrzeba stawiania gargameli tkwi w sercach pretensjonalnych inwestorów, którzy pragną zaprezentować swoje przemyślenia estetyczne i wyobrażenia o prestiżowej architekturze.
Jego zdaniem, trend ten ma kilka źródeł:
brak edukacji architektonicznej w programach szkół podstawowych i średnich
zapaść estetyczna budownictwa jednorodzinnego w czasach komunizmu
odczuwalna presja społeczna, utrudniająca inwestorom wyrwanie się z zastanego kontekstu architektonicznego najbliższej okolicy.
- Architektura z klasą powinna uwzględniać w procesie projektowym zastane genius loci. Powinna być pół kroku za najnowszymi trendami stylistycznymi. Może powstać tylko na potrzeby świadomego inwestora, któremu są znane współczesne trendy kulturowe lub gdy inwestor zawierzy talentowi zdolnego architekta – twierdzi Łucka.
Budowa domu to duży wydatek, obarczony najczęściej kredytem hipotecznym. Inwestorzy wybierają więc gotowy projekt i chcą, żeby był on jak najbardziej zbliżony do ich wyobrażenia idealnego domu. Najczęściej także oszczędzają na ekipach budowlanych. To, co mogą i potrafią, robią sami, jak np. docieplenia, instalacje, podłogi itd.
W krajach „starej” Unii Europejskiej nie wszyscy prywatni właściciele domów to bogacze. Mamy nawet podejrzenie, że większość z posiadaczy własnych jednorodzinnych budynków to raczej przeciętni zjadacze chleba. Tylko, że tam jakoś inaczej – spokojniej, bardziej spójnie, przyjaźnie dla przestrzeni i dla… oka.
Weźmy taką Holandię. Fakt, kraj należy do europejskiej czołówki pod względem zamożności społeczeństwa. Niemniej w tym państwie możesz sobie, drogi inwestorze indywidualny, wybrać indywidualnie co najwyżej kolor i wzorek kafelek w łazience.
Jak budujesz w zwartej zabudowie, to się musisz ściśle dostosować do charakteru pozostałej zabudowy. I nie ma zmiłuj. Żaden urząd na feerię twojej kreatywności się nie zgodzi.
Możesz i owszem, inwestorze, trochę poszaleć z wyobraźnią, choć nie zanadto, gdy sobie wybudujesz dom na miarę swoich potrzeb o wartości około 600 tysięcy euro, bo tyle w Holandii kosztują domy przypominające nieco polskie pod względem kubatury. I to właściwie jedyne podobieństwo. Bo nawet jeśli zamożny jesteś, to na wszystko w tym swoim domu pozwolić sobie nie możesz.
Jeśli cię na taki wydatek nie stać – śpiewasz, jak wszyscy. W przedziale cenowym do 150 do 200 tysięcy euro (wartość rynkowa domu). Holender buduje po to, żeby się nie wyróżniać
W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Jak Kowalski dom buduje, to właśnie po to, żeby się wyróżniać. Ja mam tak samo mieszkać, jak Malinowski obok? W życiu!
Kiepskie prawo i urzędnicza indolencja temu tylko sprzyja. 50 lat socjalistycznej, szarej, betonowej siermięgi też zrobiło swoje. Na to wszystko nałożyła się przemożna chęć „odkucia się” po bardzo chudych latach real-socjalizmu, brak kształtowanych przez generacje dobrych wzorów i przyzwoitej estetycznej edukacji.
Zdaniem architektów, na wybór projektu wpływ ma, między innymi, brak edukacji w szkołach w zakresie architektury. Światełkiem w tunelu może być pilotażowy program edukacji architektonicznej „Kształtowanie przestrzeni”, przygotowany przez Izbę Architektów RP.
Uczniowie gimnazjów i liceów będą mieli do wyboru trzy opcje tematyczne. Pierwsza to „Mój dom” – dotyczy on projektowania i aranżacji wnętrz oraz architektury. Druga: „Dzielnica, wieś, miasto, metropolia” – obejmująca zakres architektury użytku publicznego – i trzecia „Historia architektury” to zaznajomienie uczniów ze stylami architektonicznymi. W planach, po zakończeniu pilotażu, jest wdrożenie programu do pozostałych szkół ponadpodstawowych.
Prezydent także nie próżnuje. Skierował do społecznych konsultacji ustawę o kształtowaniu krajobrazu. Nareszcie. W tym jest jakaś nadzieja, przynajmniej na uszczelnienie przepisów. Na zmianę gustu pana Kiepskiego trzeba znacznie więcej czasu.
Obyśmy tylko wytrzymali.
Ewa Grochowska
Podczas przygotowywania artykułu korzystałam z następujących źródeł:
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.