Większości przedsiębiorców, niezależnie od tego, czy są doświadczeni, czy też dopiero zaczynają swoje zmagania biznesowe, marzy się uzyskanie solidnej dotacji dla swojego pomysłu. Jest to o tyle realne, że najbliższych latach Polska może liczyć naprawdę na duże pieniądze zarówno z unijnego budżetu wieloletniego, jak i – miejmy nadzieję – Krajowego Planu Odbudowy.
Niestety – i to jest założenie, które musimy przyjąć już na wstępie – dotacje nie są dla każdego i na wszystko! Im szybciej to zrozumiemy, tym łatwiej będzie nam uniknąć ewentualnych rozczarowań. Pierwsze okresy programowania (lata 2004 – 2006, czy budżet wieloletni na lata 2007 – 2013) pozwalały na dosyć łatwe pozyskanie dotacji, gdyż i chętnych do sięgnięcia po unijne pieniądze było znacznie mniej, i wymagania programów były łagodniejsze.
To warto przemyśleć
Aktualnie, można spokojnie stwierdzić, iż dobrze (a przynajmniej przyzwoicie) napisanych projektów w każdym konkursie będzie niemało, tym bardziej, iż wiele firm czeka na start nowych konkursów. W takiej sytuacji, jeżeli nasz pomysł jest odtwórczy lub kiepskiej jakości, a nasza firma od kilku lat generuje straty, raczej możemy pożegnać się z myślą o pozyskaniu dotacji.
Drugie założenie, które musimy przyjąć to bezsprzeczny fakt, iż firmy dotacyjne nie są bankami pomysłów na projekty! Prośba o podanie pomysłu na dotację sprawi, iż albo trafimy na nierzetelnego doradcę, który wyciągnie od nas pieniądze za kiepski, niemający szans projekt, albo zostaniemy dosyć szybko odprawieni z kwitkiem. Co prawda, wciąż zdarzają się typowe projekty „na wyciągnięcie dotacji”, ale załóżmy, że to margines, którym nie będziemy się tu zajmowali.
Przyjmijmy więc, że co jak co, ale pomysł na projekt musimy znaleźć sami i nasz pomysł powinien być „dobry”. Czym więc jest ów „dobry pomysł”, jak go zdefiniować? Nie jest to specjalnie trudne. Dobry pomysł powinien przekładać się na znaczącą poprawę konkurencyjności naszej firmy, a więc, upraszczając, dzięki realizacji projektu nasza firma powinna zarobić, umocnić swoją pozycję lub zdobyć jak największą przewagę konkurencyjną w stosunku do firm działających w tym samym sektorze (zależnie od skali projektu, możemy mówić o rynku regionalnym, ogólnopolskim bądź międzynarodowym). Mile widziane jest również poszerzenie rynków zbytu.
Co do wszechobecnej i odmienianej przez wszystkie przypadki innowacyjności, jest to, rzeczywiście, jedno z kryteriów kluczowych, wymagane zarówno w projektach inwestycyjnych, jak i naukowo-badawczych. Nie dotyczy to jednak wszystkich programów dotacyjnych, a po drugie skala innowacyjności jest w poszczególnych programach w różny sposób definiowana (najczęściej brany pod uwagę jest zasięg terytorialny – województwo/kraj/świat oraz czasowy – technologia stosowana nie dłużej niż 3 lata). Bynajmniej, nie jest jednak tak, iż wyłącznie pomysły o noblowskim potencjale mają szanse na uzyskanie wsparcia.
Kiedy jesteś zdecydowany
Zacznijmy przygotowanie naszego projektu od krytycznej analizy wejścia, biorąc pod uwagę zarówno wytyczne, jak i kryteria punktowane w danym konkursie. Na tej podstawie przede wszystkim ustalimy, czy nasz projekt kwalifikuje się do danego programu, jak również dowiemy się, w jakich kryteriach powinniśmy punktować. Analizę tego typu najlepiej przeprowadzić z doświadczonym doradcą lub – jeżeli pracujemy sami – z kimś, kto zapewni nam obiektywne spojrzenie na nasz projekt. Jeżeli zrobimy to sami, istnieje ryzyko, iż nasza perspektywa będzie nazbyt optymistyczna i nie będziemy dostrzegali niektórych słabych stron pomysłu. Tego typu analiza powinna nam również pokazać, w jaki sposób zmodyfikować nasz pomysł, aby uzyskać maksymalnie dużo punktów.
Załóżmy, iż analiza zakończyła się powodzeniem i rozpoczynamy przygotowanie wniosku. Niezależnie od tego, czy robimy to we własnym zakresie, czy korzystamy z pomocy firmy doradczej, zadbajmy o dwie istotne kwestie:
Pamiętajmy, iż jakość produktu końcowego (w naszym przypadku będzie to wniosek aplikacyjny wraz z dokumentacją towarzyszącą w postaci np. biznes planu lub studium wykonalności) jest bezpośrednio powiązana z jakością materiałów wejściowych, jakimi dysponujemy my lub pracująca dla nas firma doradcza. Nawet przy dobrym pomyśle, mając kiepskie materiały wejściowe, produkt końcowy będzie stosunkowo słaby. „Z pustego i Salomon nie naleje”, więc nie oczekujmy, iż na bazie kilku skleconych przez nas zdań i jakichś archiwalnych danych statystycznych powstanie rewelacyjny projekt, który przekona oceniających.
Dobry projekt potrzebuje czasu
Tak więc, materiały wejściowe to jedno, druga kwestia to czas. Zależnie od stopnia skomplikowania dokumentacji, najczęściej potrzeba co najmniej kilku tygodni na to, aby opracować dobry i przemyślany projekt, uwzględniając czas potrzebny na wprowadzenie niezbędnych modyfikacji lub sprawdzenie pracy firmy doradczej. Jeżeli chcemy przygotować projekt w ciągu kilku dni (co jest możliwe, pod warunkiem, iż dysponujemy odpowiednio dużym zespołem), nie łudźmy się, iż efekt będzie optymalny i dopracowany w szczegółach.
Mówiąc o czasie potrzebnym do przygotowania projektu, nie należy również zapominać o wymaganych załącznikach do wniosku. Niektóre przygotujemy bardzo szybko, inne, takie jak np. opinia o innowacyjności, pozwolenie na budowę czy decyzja środowiskowa, mogą potrzebować bardzo dużo czasu, a ich brak nierzadko będzie skutkował odrzuceniem projektu już na etapie oceny formalnej. Sprawdźmy więc, jakie są wymagane załączniki oraz ile czasu potrzebujemy na ich uzyskanie.
Ważne są konkretne informacje
Pamiętajmy, iż żaden projekt nie funkcjonuje w oderwaniu od naszej firmy i jej wiarygodności finansowej. Jeżeli od kilku lat nasza firma wykazuje stratę, a nagle w analizie finansowej wykazujemy jakieś hurraoptymistyczne prognozy, raczej nie poprawimy swojej pozycji u oceniających (w tej sytuacji jedynym warunkiem jest dobre zabezpieczenie finansowe projektu, np. w postaci promesy kredytowej).
Pamiętajmy, iż nasz projekt powinien wpisywać się w długofalową strategię rozwoju firmy – im spójniej wyglądają prowadzone przez nas działania, tym lepiej nasze przedsięwzięcie powinno zostać ocenione. Oczywiście, pod warunkiem, iż wszystko to przedstawimy w odpowiednich sekcjach dokumentacji aplikacyjnej.
Co do samego wniosku, można wiele o tym pisać, ale przede wszystkim bądźmy konkretni i unikajmy tzw. lania wody – możecie być pewni, iż górnolotne słownictwo i wizjonerskie scenariusze nie przekonają oceniających, jeżeli nie zostaną poparte konkretami!
Zapraszamy do współpracy!
Planergia Sp. z o.o. to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Podstawowe fakty dotyczące zespołu konsultantów działających obecnie w ramach Planergii przedstawiają się następująco:
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.
Program Prosument, mimo wielkiego zainteresowania nim ze strony inwestorów indywidualnych, nie przez wszystkich ekspertów jest oceniany jednoznacznie pozytywnie. O co więc chodzi?
Zdaniem Bogdana Szymańskiego, autora bloga www.solaris18.blogspot.com, program Prosument raczej nie odegra istotnej roli na polskim rynku instalacji fotowoltaicznych.
Przyczyn tych problemów jest co najmniej kilka, z których do najważniejszych należą:
· Ustawa o OZE, w myśl której instalacje wybudowane w tym roku nie będą objęte taryfami gwarantowanymi, co pogorszy ich ekonomikę.
· W przyszłym roku poziom dotacji dla instalacji fotowoltaicznych spadnie z 40 do 30 proc.
” |
Jakkolwiek na to spojrzeć, zawsze straci inwestor, niezależnie od tego, czy wybuduje instalację pv jeszcze w tym roku, czy też poczeka do 2015 r. |
Trzeba także pamiętać, że od dotacji należy zapłacić podatek dochodowy według stawek 18/32 proc., do tego dochodzą koszty bankowe uzyskania dotacji, co w praktyce powoduje, że efektywny poziom dotacji to zazwyczaj 25-32 proc. z początkowych 40 proc.
Dezaprobatę wzbudzają również zasady przyznawania kredytu na instalację fotowoltaiczną, opracowane dla Prosumenta przez Bank Ochrony Środowiska, który prowadzi operacje finansowania wniosków.
Relatywnie łatwo można uzyskać kredyt na 5 lat, co jest z kolei mało atrakcyjne dla inwestora. W przypadku kredytu na 10 lat wymagane są gwarancje bankowe po stronie instalatora i dostawcy urządzeń. W praktyce zainteresowanie przedstawieniem gwarancji bankowych przez producentów urządzeń jest minimalne, gdyż oznaczałoby to konieczność istotnego podniesienia ceny produktu.
Jak czytamy na blogu: „Wymagania Banku w zakresie kredytu na 15 lat można uznać za abstrakcyjne, gdyż, poza szeregiem innych wymagań, wiążą się z koniecznością poręczenia kredytu przez osobę trzecią o dobrej kondycji finansowej.
Wiele wymagań w zakresie projektu, dokumentacji, wykonania, gwarancji itd., które nie zawsze są istotne z punktu widzenia inwestora sprawia, że instalacje oferowane w programie Prosument są obecnie od 10-25 proc. droższe od instalacji montowanych bez dotacji.”
Problemem dla wielu inwestorów będzie także spełnienie wymagań w zakresie efektu ekologicznego, w postaci wyprodukowania, wskazanej w projekcie, ilości energii elektrycznej. NFOŚiGW i BOŚ Bank żądają bowiem określenia sztywnej ilości wyprodukowanej energii, nie gwarantując jednocześnie poziomu nasłonecznienia, bo to mogłaby zagwarantować tylko Matka-natura.
Odmienną opinię o programie Prosument ma Rafał Matlak – właściciel firmy Klimaterm, zajmującej się doradztwem, montażem i serwisem systemów fotowoltaicznych.
- Ja nie podzielam opinii pana Szymańskiego, który twierdzi, że branie kredytu z programu Prosument jest nieopłacalne. Uważam, że tak nie jest, ale w istocie wiele zależy od jakości i umiejętności firmy, którą inwestor wybierze jako dostawcę sprzętu i wykonawcę instalacji. Na tej drodze bowiem jest wiele pułapek, które z punktu widzenia inwestora są zupełnie niewidoczne, bo wymagają specjalistycznej wiedzy, a właśnie od ominięcia tych pułapek zależy, czy inwestycja będzie udana i szybko się zwróci – wyjaśnia Rafał Matlak.
Niepokój wywołuje natomiast co innego – wysokość opłat przesyłowych, które każdy prosument musi płacić operatorowi sieci. – Nikt nie wie, jak te opłaty będą wyglądały w przyszłości, nie ma żadnej gwarancji, iż w ciągu 15 lat operatorzy nie podniosą cen. A wówczas będzie to miało istotny wpływ na rentowność systemów pv – mówi Matlak.
Jedno nie ulega wątpliwości – efektywność programu Prosument zależy od ostatecznego kształtu ustawy o OZE. A ten jest wielce niepewny. Przypomnijmy, iż zaledwie 11 dni po uchwaleniu tego aktu prawnego ministerstwo gospodarki przedstawiło projekt jego nowelizacji. W kierunku niekorzystnym dla inwestorów. A zatem jest to ciągle poruszanie się po śliskim lodzie, którego grubość, w dodatku, pewna nie jest. Wszystko się może zdarzyć.
Ewa Grochowska