Mieszkać w... ziemiance?
Przewiń do artykułu
Menu

Budownictwo z ziemi przeżywa obecnie renesans. I to nie tylko w gronie ekscentryków czy eksperymentatorów. Współczesna ziemianka nie ma bowiem nic wspólnego z prymitywnych schronieniem, którym była w przeszłości.

 

Powrót do tej archaicznej metody budowania ma swoje głębokie uzasadnienie. Naturalne właściwości surowego materiału zapewniają wspaniałe zdolności nośne i optymalną termiczną masę, która w całości nadaje się do ponownego przetworzenia.

 

 

 

Zasadniczą zaletą niestabilizowanej ziemi ubijanej jest pasywna regulacja temperatury i wilgotności przy minimalnym koszcie materiału. Obiekty powstałe w tej technologii „oddychają”, tworząc optymalny mikroklimat wnętrz. Dzięki zdolności pochłaniania i oddawania pary wodnej ściany poprawiają jakość powietrza, a dodatkowo absorbują także dźwięk.

 

 

Budynki z ziemi zużywają niewielką ilość energii, dzięki niskiemu czynnikowi przewodzenia i dużej zdolności magazynowania ciepła. Podobnie, jak w przypadku budynków pasywnych, możemy tu wykorzystać energię słoneczną oraz ciepło pochodzące z eksploatacji – z gotowania, pracujących urządzeń, wydzielane przez mieszkańców.

 

Pionierem i propagatorem współczesnego budownictwa  z ziemi ubijanej jest Martin Rauch – austriacki ekspert w tej dziedzinie. Jego własny dom jest efektem ponad 25-letnich prac i ekspermentowania z ziemią. Zamysł i projekt powstały w ramach bliskiej współpracy Martina Raucha i szwajcarskiego architekta Rogera Boltshausera. Prace nad projektem zostały zainicjowane w 2004 roku, a budowa zakończyła się 4 lata później.

 

Boltshauser-LehmhausRauch-02

fot. Beat Bühler/architonic.com

 

Właściciel często określa swój dom jako „afrykański dom w europejskim standardzie”. Według Martina Raucha, mury budynków, w których przebywamy, powinny zachowywać się jak nasz własny organizm – cechować się możliwością przenikania i oddychania. Z tego względu nigdy nie dodaje on cementu ani innych środków stabilizujących czy chemicznych do mieszanki ziemi.

 

Dom Raucha został wzniesiony w Schlins, w Austrii. Malownicza działka położona jest na stromym zboczu, a bryła budynku usytuowana została prostopadle do spadku terenu, przez co około 1/3 trzypoziomowego domu zagłębiona jest w ziemi.

 

Boltshauser-LehmhausRauch-03

fot. Beat Bühler/architonic.com

 

Front budynku cechuje wertykalność i smukła sylwetka podkreślona przez horyzontalne pasy warstw ubitej ziemi, przeplatane rzędami wystających kafli. Silną geometrię domu uwypuklają dwa wcięcia w jego bryłę, dające miejsce tarasom.

 

Masywność murów podkreślona została również przez usytuowanie, wielkość i rodzaj użytych okien. Przestronne nieotwieralne szklane powierzchnie zrównane są z fasadą i otoczone z jednej lub dwóch stron wąskimi drewnianymi panelami przeznaczonymi do wentylacji. Glina należy do materiałów o dużej odporności ogniowej i konserwuje drewno, naturalnie wchłaniając nadmiar wilgoci z osadzonych w ścianie ram okiennych.

 

Boltshauser-LehmhausRauch-06

fot. Beat Bühler/architonic.com

 

Podłogi, również wykonane z ziemi ubijanej, cechuje ciepło i komfort. Nieperfekcyjna faktura ich powierzchni jest przyjazna w dotyku do tego stopnia, iż chce się po nich chodzić boso.

 

Technika ziemi ubijanej wykorzystuje naturalne materiały, jak glina, ił, kamień, żwir, czy piasek, które zazwyczaj łatwo można pozyskać w najbliższej okolicy placu budowy. Ich obróbka nie jest związana z emisją dwutlenku węgla i innych szkodliwych substancji, gdyż nie wymaga skomplikowanych i wysokotemperaturowych procesów przygotowawczych. Do budowy wykorzystywana jest wyłącznie ziemia zalegająca pod warstwą humusu, bez korzeni i szczątków organicznych.

 

Boltshauser-LehmhausRauch-10

fot. Beat Bühler/architonic.com

 

Mury wznoszone są poprzez stopniowe ubijanie warstw wilgotnej mieszanki ziemi za pomocą młotów pneumatycznych. Układa się ją w deskowaniu podobnym do tego, jakie jest stosowane przy konstrukcji z betonu. Po zakończeniu procesu ubijania deskowanie może być od razu zdjęte.

 

Mury z ziemi ubijanej w domu Raucha mają grubość 45 centymetrów. Poniżej gruntu są one ocieplone od zewnątrz szkłem piankowym i warstwą bitumu. Powyżej gruntu zastosowano od wewnątrz maty trzcinowe. Pod warstwą tynku zainstalowane są rurki wodnego ogrzewania powierzchniowego. Grube mury budynków z gliny chronią równie dobrze przed zimnem, jak i przed letnim upałem. Dodatkowo zapewniają komfort akustyczny oraz nie wydzielają substancji toksycznych ani uczulających.

 

„Każdy obiekt z ziemi musi mieć odporne kozaki i kapelusz.” - zwykł mawiać Martin Rauch.  Chodzi tu o mocne fundamenty ze szczelną wodoodporną warstwą oddzielającą je od ściany z ziemi oraz o solidne zadaszenie, uniemożliwiające przedostanie się wilgoci do wnętrza ściany. Po zapewnieniu tej podstawowej ochrony przed wilgocią pozostaje tylko zatroszczyć się o ochronę przed erozją zewnętrznej płaszczyzny ściany.

 

Boltshauser-LehmhausRauch-18

fot. Beat Bühler/architonic.com

 

W przypadku domu Raucha rzędy wypalonych kafli, wystających kilka centymetrów poza płaszczyznę murów, spełniają rolę estetyczną, jak i techniczną. Wysunięte kafle hamują strumień wody i pomagają ją odprowadzić poza powierzchnię fasady. Ten proces został nazwany przez właściciela domu „kontrolowaną erozją”.

 

Przez pierwsze lata po ukończeniu budowy murów woda spływająca po fasadzie powoli wypłukuje drobny piasek, pył czy ił, eksponując zazębione ze sobą kamienne mieszanki. W budynku Raucha proces erozji zatrzymał się po około 4 latach. W najgłębszych miejscach doszło do wypłukania 2 cm materiału. Oznacza to, że w ciągu kilku pierwszych lat fasada domu łagodnie i powoli zmieniła się optycznie, a powierzchnia murów stawała się coraz bardziej szorstka i surowa.

 

Ten film pokazuje, jak wygląda dom, w którym mieszka Martin Rauch z rodziną:

 źródło: YouTube.com

 

Dom Raucha stanowi dowód możliwości użycia techniki ziemi ubijanej do ukształtowania współczesnej formy nawet w srogim, wilgotnym klimacie alpejskiego regionu Austrii. Budynek manifestuje techniczne, ekologiczne i estetyczne właściwości tej technologii budowania oraz ukazuje potencjał tkwiący w niedocenianych materiałach, wykorzystując do konstrukcji aż 85 proc. materiału wydobytego na terenie działki z wykopów pod fundamenty.

 

Oprac. Ewa Grochowska

 

Tekst jest opracowaniem artykułu autorstwa arch. Karoliny Szulc-Switzer, który ukazał się w periodyku „Zawód-architekt” nr 50, maj/czerwiec 2016.

 

PLANERGIA ULOTKA-01

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl