OZE pomoże na indyjską biedę?
Przewiń do artykułu
Menu

Indie są kolorowe, intensywne, brudne i męczące. Skrajnie nędzne i skrajnie bogate zarazem. Problem energii, a raczej jej braku, jest jednym z podstawowych dla wszystkich bez wyjątku mieszkańców tego kraju. OZE może być dla nich rozwiązaniem.

 


Na jednym z licznym podróżniczych blogów czytamy:


„Indie to z jednej strony wielkie bogactwo, z drugiej - przygnębiająca nędza. Kapiące od złota świątynie, gigantyczne rezydencje i luksusowe hotele w stylu kolonialnym sąsiadują ze slumsami, gdzie żyją miliony ludzi i pysznią się przy ulicach, na których żebrzą dzieci i umierają nędzarze.


System kastowy wciąż obowiązujący w Indiach zakonserwował społeczne podziały. Miejscowi sprawiają wrażenie, że są do tego przyzwyczajeni, wrażliwi turyści w Indiach przeżyją szok.”

 

Problem nr 1 – jak ogrzać?

 

Indie położone są w strefie klimatu zwrotnikowego monsunowego. Jedynie w zachodniej części Niziny Hindustańskiej występuje klimat zwrotnikowy pustynny, a w Himalajach i Karakorum klimat podzwrotnikowy górski, chłodny.


Średnia temperatura powietrza w maju waha się od 25 st. C na północy do 30 st. C na południu, natomiast w styczniu od 15 st. C u podnóży Himalajów do 28 st. C na południu.


Generalnie rzecz ujmując – temperatura w tym kraju zazwyczaj nie spada poniżej 10 st. C.


W Indiach nie jest znany wynalazek centralnego ogrzewania, bo też zima tutaj jest zbyt krótka i zbyt ciepła, aby inwestować w drogie instalacje. Z drugiej jednak strony powszechne 15 st. C w domach podczas zimowych miesięcy dalekie jest od komfortu.


Najbardziej popularne kamienne, w mieszczańskich domach marmurowe podłogi potęgują wrażenie „lodówki”, po której stąpamy. Niektóre hotele oferują turystom opcję ogrzewania w systemach klimatyzacyjnych, ale nie dotyczy to wszystkich obiektów.

 

 

 

Gdy zapytasz miejscowego - jak radzisz sobie z zimnem? – to usłyszysz odpowiedź: bardzo prosto, idzie się do łóżka, kołdra nie zużywa prądu.

 

Indyjskie ogrzewanie bowiem to głównie ogrzewanie elektryczne. I to tylko w miastach. Na wsiach nie ma prądu w ogóle. Tam np. ciepłą wodę uzyskuje się przez spalanie krowiego łajna w prymitywnych piecykach, na których stawiane są wielkie gary z wodą do podgrzania.


Problem zimna dotyka najbardziej tych, którzy pracują (a bardzo często i mieszkają) na ulicy. W Indiach dominuje handel i usługi świadczone pod gołym niebem. Kierowcy riksz, strażnicy, straganiarze, uliczni fryzjerzy, kucharze, ale też policjanci i żołnierze – oni najczęściej radzą sobie z zimnem rozpalając ogniska na ulic.

 

Duchota, papierowe ściany i krowie placki

 

Jesień to w Indiach „tylko” 30-34 st. C. Stojące i wiszące u sufitu wiatraki są stałym i wszechobecnym elementem krajobrazu.


Są dosłownie wszędzie – w mieszkaniach pod sufitami w każdym pomieszczeniu (a w większych po dwa), na balkonach, w samochodach i w najbardziej nawet zatęchłej dziurze.


To jeden z charakterystycznych elementów. Innym wyróżnikiem Indii są szczególnego rodzaju ściany budynków, które poprzez swoje osobliwe właściwości budzą skojarzenia z papierem.


Budynki te są prawie całkowicie nieodporne na deszcze. Wilgoć wdziera się do nich przez okna i przez – to nie przenośnia - przemakające ściany.


Hotelowych gości nieraz budzi w nocy woda kapiąca z sufitu wprost na łóżko. Wiele z pokoi i mieszkań ma zacieki lub po prostu grzyb. Mają je nawet nowe lokale, niektóre jeszcze w trakcie budowy, reklamowane jako super luksusowe.


Indie to kraj zupełnie niebywałych kontrastów. Przejazdy po wioskach pokazują, że choć nie ma tam jeszcze elektryczności, domostwa opala się drzewem i oświetla lampami naftowymi, to niemal każdy mieszkaniec nosi telefon komórkowy, a motocykle i samochody wyparły rowery.


Gotowanie, ogrzewanie i oświetlenie to, poza dużymi miastami, procesy przebiegające z użyciem drewna i krowiego łajna.


W książce Marvina Harrisa pt. „Krowy, świnie, wojny i czarownice” czytamy:


„Mniej więcej połowy (krowiego łajna – przyp. M.O.) używa się jako nawozu, a reszty w dużej części jako paliwa przy gotowaniu.

 

Rocznie ilość ciepła uzyskiwanego z gnoju, głównego paliwa w kuchni indyjskiej gospodyni, stanowi termalny równoważnik 27 milionów ton nafty, 35 milionów ton węgla lub 68 milionów ton drewna.


Ponieważ Indie mają niewielkie rezerwy ropy i węgla i już padły ofiarą rozleglej deforestacji, w praktyce krowiego łajna nie można zastąpić żadnym z tych paliw.
Dla przeciętnego Amerykanina myśl o łajnie w kuchni może nie wydaje się apetyczna, ale kobiety indyjskie uważają je za wysokiej jakości paliwo, gdyż jest znakomicie dostosowane do ich rodzimych obyczajów.”

 

Gigantyczne inwestycje w OZE

 

Kontrapunktem do powszechnej w Indiach nędzy i cywilizacyjnego zacofania są wielkie inwestycje w najnowocześniejsze technologie z dziedziny odnawialnych źródeł energii.


Jednym z takich przedsięwzięć jest pływająca elektrownia słoneczna, która powstanie w Kalkucie. Zespół ekspertów pracuje nad jej prototypem, który jest finansowany przez indyjskie Ministerstwo ds. Energetyki Odnawialnej.


Projekt demonstracyjny, obejmujący instalację pływającej elektrowni, jest obecnie opracowywany przez zespół z Instytutu Technologii z Kalkuty. Prototyp obejmuje panele słoneczne i inne elementy, które są zamontowane na platformie z plastiku lub cynowe bębny, pozwalające konstrukcji unosić się na wodzie.


Prototyp ma być w stanie wygenerować 10 kW mocy i zajmie powierzchnię 100 metrów kwadratowych. Projekt powinien zostać oddany do użytku w tym roku.


W 2001 roku powstała natomiast największa lądowa farma wiatrakowa w Indiach i jedna z największych w świecie - The Jaisalmer Wind Park. Wiatraki mają moc od 350 kW do 2,1 MW, a cała farma osiąga 1064 MW. (Krzyś, ta farma jest na zdjęciach)


Przejeżdżając przez indyjskie miasta coraz częściej także można zobaczyć na dachach instalacje kolektorów słonecznych, szczególnie w hotelach i hostelach o wyższym standardzie.


Państwo dofinansowuje zakup tych urządzeń, ale pod warunkiem, że są hinduskiej produkcji. Wówczas inwestor może otrzymać zwrot w wysokości 20-30 proc. kosztów. Gdyby jednak wybrał kolektory produkcji zagranicznej – płaci za wszystko sam.


W wielomilionowym kraju biedy OZE mogą mieć wielką przyszłość i przynieść Indiom postęp cywilizacyjny, jakiego nie odnotowały dotąd w swojej historii.


Monika Olizarowska


Tekst powstał we współpracy z Biurem Turystyki Rowerowej i Trekkingowej Wakacje Inaczej

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl