Fakty i mity na temat domowych kominków. Czy na pewno są takie tanie, ekologiczne, efektywne i opłacalne jak nam się wydaje? Z pewnością są piękne i nastrojowe, tylko czy to wystarczy?
Komu jak komu, ale Polakowi nie brak rozsądku i chłodnej kalkulacji. Galopujące ceny paliw, zmienność rynku i po trosze przyzwyczajenie do domowego ogniska wykreowały kominek na ikonę i prawdziwy „must have” nowoczesnego domu. Ilekroć zajrzymy do prasy branżowej, poszperamy na portalach, tylekroć zasypią nas peany na cześć tego jakże efektywnego, przyjaznego, zero emisyjnego i taniego źródła ciepła. Czy to prawda? Rozprawmy się z mitami.
Kominek to tani element wyposażenia domu – czymże jest kwota 15 tys. zł wobec pół miliona inwestycji? 3% wartości domu. Faktycznie należy zacząć od cen: skrajności odsuńmy na bok – wkłady poniżej 3-4 tysięcy i powyżej 10 to albo zgroza (nieszczelne, słabe wykonania, cienka stal) albo światowa marka, dzieło sztuki… Koszty budowy kominka wahają się od 2-3 tysięcy przy najprostszej zabudowie kartonowo-gipsowej przez 5-7 tysięcy przy kominkach murowanych do 10 tysięcy wzwyż przy kominkach kaflowych czy prawdziwych zduńskich dziełach sztuki. Patrząc na realia rynku, w cenie 15 tys. zł da się zbudować rozsądny jakościowo piecokominek, który pozwoli na akumulację ciepła, ewentualnie kominek z płaszczem wodnym. Należy pamiętać jednak, że do ceny trzeba doliczyć instalację dystrybucji gorącego powietrza (turbina, kanały, robocizna), oraz komin spalinowy (lekką ręką 3-5 tys.). Przydatny będzie także automatyczny sterownik ciągu, który zapewni bezobsługowe i efektywne spalanie.
Otrzymujemy więc w cenie od 13 tysięcy (najprostszy wkład +DGP + komin) do 20 tysięcy (piecokominek z akumulacją – komin, wkład wysokotemperaturowy, masa akumulacyjna, sterownik) nasz upragniony kominek.
Czy to tanio? Porównajmy. Pełna instalacja ogrzewania podłogowego na dwie kondygnacje, kocioł gazowy kondensacyjny i zasobnik na wodę dla domu 150 m2 kosztują 27 tysięcy złotych czyli kompletna nowoczesna, bezobsługowa instalacja grzewcza dla całego domu kosztuje od 1,3 do 2 razy więcej niż nasz kominek. Czy on naprawdę jest tani?
W kominku palimy tanim paliwem. To wielki mit z czasów pierwszych palenisk, w których spalało się podobnie jak w wiejskiej kuchni: drzewo, zrębki, węgiel, suche odpady, papier, a także plastiki (kaloryczność dwukrotnie wyższa od drzewa!) i inne łatwopalne odpady. Takie źródło ciepła charakteryzuje się faktycznie doskonałą relacją ceny paliwa do ilości produkowanej energii.
Postęp technologiczny spłatał nam jednak psikusa – w nowoczesnych wkładach nie łatwo spalić inne materiały niż dobre, wysuszone drzewo – a to nie jest już tak tanie. Przy cenach rzędu 220 zł/metr przestrzenny otrzymujemy porównywalną wydajność (Mj/zł) jak dla węgla ekogroszek spalanego automatycznie, w kotle o wyższej sprawności! A to drzewo jeszcze trzeba czasem porąbać, w kominku rozpalić, dołożyć, etc… Drzewo do kominka trzeba też gdzieś składować.
Palenie w nowoczesnych wkładach deskami po szalunkach, chrustem czy odpadami mija się z celem.
Spalanie biomasy jest zero emisyjne – CO2 emitowane podczas spalania pochodzi z roślin i jest absorbowane przez rośliny. Powyższe twierdzenie pozwala uznawać kominki na biomasę z odnawialne źródła energii, ergo czyste i obojętne dla środowiska. Jak wielka jest to obojętność można sprawdzić każdej wiosny i jesieni, wieczorami przy niskim ciśnieniu – zmysł powonienia wskaże nam stopień owej niskoemisyjności. Samo CO2 nam nie przeszkadza, ale cała reszta spalin już tak.
Faktem jest, iż kominki spalające drewno w bardzo wysokiej temperaturze pozwalają na dopalanie większości szkodliwych frakcji, a emitowane spaliny są „czystsze”. Widać to także po popiele. Nie czarujmy się jednak – nadal są to spaliny i w stosunku do spalin z kotła gazowego znacznie bardziej zanieczyszczają one środowisko.
Kominki się opłacają. Wielu „high endowych” montażystów kominków indoktrynuje klientów, że kominek to inwestycja – warto dopłacić kolejne 10 tysięcy i mieć mercedesa, bo będzie chodzić latami i szybko się zwróci.
Jak już wskazałem powyżej ani paliwo do kominka, ani sama instalacja nie są tanie. Obowiązujące w naszym kraju przepisy nie pozwalają także by kominek był jedynym źródłem ciepła w domu. Oznacza to, że kominek zawsze będzie miał funkcję wspomagającą, a koszty głównej instalacji grzewczej i tak musimy ponieść.
Proste kalkulacje producentów wskazują, że palenie w kominku pozwala zimą zaoszczędzić ok. 200 zł miesięcznie (dom 150m2 ocieplony zgodnie z normą).
Zakładając, iż zima trwa od listopada do marca mamy 5 miesięcy grzewczych czyli równy 1000 zł rocznie. Oznacza to, iż przy dzisiejszych cenach kominek zwróci się po 13-20 latach, czyli podobnie jak solary. Jednocześnie taki tryb ogrzewania nakłada na nas dodatkowy etat palacza, zamraża pieniądze w paliwie, które trzeba sezonować.
Pamiętajmy, że im mniej energochłonny budynek tym oszczędności na zastąpieniu ogrzewania np. gazowego kominkiem są coraz mniejsze. W pewnym momencie grzanie prądem jest tańsze niż kominkiem, i odwrotnie – stare budynki zużywające dużo paliwa (np. gazu) o wiele szybciej spłacą nam instalację.
Kominki są efektywne. Ten mit bazuje na podawanych katalogowo sprawnościach wkładów kominkowych, które wahają się od 60 do 80%. Dla porównania kocioł kondensacyjny daje 102%-105% sprawność. Sama sprawność jeszcze nie wiele mówi – istotnym jest dystrybucja lub magazynowanie wyprodukowanego w kominku ciepła. W najprostszych konstrukcjach większość ucieka kominem ze spalinami, w zaawansowanych ciepło akumuluje obudowa kaflowa czy wkład akumulacyjny, można też gromadzić ciepło w zbiorniku buforowym. Jednakże najprostsze kominki z DGP grzeją bardzo mocno gdy w nich palimy (powietrze suche o temperaturze powyżej 60 C) , a później szybko się wychładzają – w celu zachowania komfortu termicznego potrzebna jest automatyka lub palacz.
Kominki są piękne i nastrojowe. Tak, to ostateczny argument, którym lepsze połowy przekonują te gorsze i rozsądniejsze. I właśnie z tego powodu i u mnie jest kominek, a ja psiocząc pod nosem rozpalam go co jakiś czas, by miły widok płomieni pozwolił nam poczuć się w końcu jak u siebie w domu. Tak to już jest w tej zimnej części Europy.
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.