Prosumenta droga przez mękę
Przewiń do artykułu
Menu

Smułowie przyjechali do Żarnowca w woj. śląskim w 1978 roku, z Wrocławia, gdzie studiowali. Bolesław – lekarz weterynarii i Wanda – nauczycielka języka polskiego zamieszkali w leczniczy. Od tamtego czasu datuje się ich przygoda… z chłodem i bojami o ogrzewanie. Z fotowoltaiką w tle.


- Budynek lecznicy był ogromny i praktycznie nie do ogrzania. Musieliśmy się przyzwyczaić do niskich temperatur. – wspomina pani Wanda Smuła.


Postanowili zbudować swój własny dom. Zaczęli w 1992 roku, własnymi rękami – systemem gospodarczym - przez 4 lata wznosząc budynek, w którym mieszkają do dzisiaj. Przeprowadzili się w Wigilię 1996 r.


Dom ma około 240 m2 powierzchni użytkowej, do tego oddzielny garaż na jeden samochód. Budynek posadowiony jest na podwójnej ławie fundamentowej, ściany zbudowano z pustaków żużlowych, dodając 10 cm ocieplenie ze styropianu typu Styrosuprema. Strop Akerman i podwójna izolacja dachu, krytego eternitem – takie były niejako „parametry wyjściowe” domu państwa Smułów. 

 

DSC07361

Kolektory słoneczne można montować nie tylko na dachu


- Przez kilka zim w domu było chłodno. Jak poprzednio na lecznicy. Dlatego postanowiłem zrobić dodatkowe ocieplenie strychu: 8 cm styropianu „na zakładkę” plus podwójna folia. – mówi pan Bolesław Smuła.


W 2014 r. właściciele wymieni dach eternitowy na stalowy, dodatkowo go ocieplili i postanowili zainwestować w odnawialne źródła energii. Wybrali panele fotowoltaiczne. Nabyli za własne pieniądze 30 polikrystalicznych ogniw pv produkcji kanadyjskiej. Każde ogniwo o mocy 240 W.

 

 czytaj więcej:  Prosument - powoli do przodu

 
Specjalistycznej firmie, także płacąc z własnej kieszeni, powierzyli montaż ogniw na dachu wraz z doprowadzeniem instalacji do skrzynki licznikowej. Certyfikowany monter wykonał całość pracy. Teraz pozostała do załatwienia sprawa z zakładem energetycznym, który miał zamknąć całą instalację zdalnie sterowanym licznikiem dokumentującym, ile energii państwo Smułowie pobierają z sieci, a ile do niej wprowadzają.


- I tu właśnie zaczęły się schody. Dopóki płaciliśmy sami, wszystko szło gładko. Kiedy jednak koszty niezbędnych prac miał ponieść ktoś inny, rozpoczęła się nasza „droga przez mękę”. – opowiada pan Bolesław.

 

DSC07356zarno

 Państwo Smuła zamontowali za własne pieniądze zamontowali 30 ogniw fotowoltaicznych

 

Przedstawiciel zakładu energetycznego, do którego dodzwonił się pan Bolesław, wcześniej szukając potrzebnych danych w internecie, stwierdził bez żenady, że on nie ma pojęcia, do kogo te zainstalowane na dachu domu Smułów panele należy zgłosić i kto ma wykonać przyłącze. Polecił poszukać stosownego oddziału na fakturze za prąd.


Smułowie poszukali. Okazało się, że należy pisać do oddziału w Częstochowie. Napisali. Częstochowski oddział po miesiącu odpowiedział, że sprawa nie leży w jego kompetencji i skierował petentów do oddziału z Będzina. Przepychanka trwała jakiś czas, aż w końcu pojawili się fachowcy od przyłącza z… Zawiercia.

 

 czytaj więcej:  Centrum sportowo-rehabilitacyjne wspomagane przez OZE


Przyjechali i stwierdzili, że przyłącze jest wykonane źle. Nie pomogło tłumaczenie pana Bolesława, że przecież wykonał je certyfikowany instalator. Fachowcy z Zawiercia pozostali przy swoim, licznika nie założyli, kazali wprowadzić zmiany i odjechali.


Kilka dni później, po wykonaniu zmian i interwencji Smułów, przyjechała inna ekipa  mająca założyć licznik. Przyjechali i stwierdzili, że przyłącze… jest wykonane źle. I odjechali. Zalecając wcześniej, a jakże, wykonanie niezbędnych poprawek.

 

DSC07363

Montaż licznika był ogromnym wyzwaniem


- Trzeci raz wprowadzone zostały zmiany w tej dziurze w ścianie przeznaczonej na liczniki.  Jak to zrobiliśmy, to pan z energetyki z Zawiercia zaczął dociekać, czy jego pracownicy mają zapewnione odpowiednie warunki bezpieczeństwa pracy. Wtedy nerwy mi strzeliły. – opowiada pan Bolesław.


Po 2 miesiącach bojów bowiem, czyli od kwietnia, kiedy zaczyna się najlepszy sezon dla instalacji fotowoltaicznych i zawiadomieniu wszystkich instytucji o tym, że będą zakładane panele pv, pan Bolesław usłyszał od przedstawiciela zakładu energetycznego pytanie o warunki BHP monterów z tegoż zakładu. Trudno się dziwić najwyższej irytacji szczęśliwych, przynajmniej w założeniu, właścicieli kupionych w Niemczech kanadyjskich ogniw.


Wreszcie do państwa Smułów dotarł fachowiec z zakładu energetycznego… z Bielska-Białej i stwierdził, że on nie rozumie tych wszystkich poprawek w skrzynce na liczniki, bo przecież tam wszystko od początku było wykonane prawidłowo.


- Ręce mi opadły. Wytrzymałem jednak i „już” 8 października 2014 r., po 6 miesiącach wojowania i po zakończeniu najlepszego okresu dla fotowoltaiki, nasze panele zostały podłączone do zdalnego licznika. Robota trwała może 1,5 godziny. – opowiada pan Bolesław.

 

 czytaj więcej:  Kto i dlaczego boi się prosumenta?


Po podpisaniu w listopadzie, w będzińskim oddziale zakładu energetycznego, niezbędnej umowy, państwo Smułowie stali się oficjalnie prosumentami. Nie potrafią jednak powiedzieć, ile ich panele produkują prądu, bo cały ubiegłoroczny wysoki słoneczny sezon strawili na bojach z urzędnikami. Liczą, że dowiedzą się tego w bieżącym roku.


Mimo tylu trudów pan Bolesław ma swoje ekologiczne marzenia. - Za dwa lata ma ruszyć produkcja perowskitów, a z nimi nowa technologia pokryć dachowych z przejrzystą taśmą zamiast baterii. Marzy mi się też budowa domu pasywnego, który byłby wykorzystany jako baza hotelowa w naszym biznesie.  


Ewa Grochowska

 

 czytaj więcej:  OZE wspomagają niepubliczny ZOZ

 

Prosument w Polsce łatwo nie ma. I zapewne długo jeszcze, nawet po wprowadzeniu ustalonej wreszcie nowej ustawy o OZE, mieć łatwo nie będzie. Brak chęci współpracy ze strony zakładu energetycznego, brak wsparcia państwa i instytucji odpowiedzialnych za energetykę sytuację mocno utrudniają.


Rzuca się w oczy wszechobecna spychotechnika – to nie ja, to kolega, tylko nie wiem, który – plus brak jasnych procedur postępowania, nieczytelne przepisy i chaos informacyjny. To wszystko sprawia, że chcąc zostać prosumentem trzeba w Polsce determinacji i stalowych nerwów.


Znowu będziemy czekać, aż Komisja Europejska pogoni instytucje państwa do rzetelnej roboty batem niezwykle dotkliwych finansowo kar? Czy może sami pójdziemy po rozum do głowy stwierdzając, że prosumenta trzeba wspierać jak się da, a nie zwalczać, jak tylko można, ażeby mu się odechciało chcieć?

 

banner-prosumenci

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl