52 GW – tyle wynosi cała moc europejskiej energetyki słonecznej. Tylko w 2011 roku na Starym Kontynencie pojawiło się 18,5 GW nowych mocy zainstalowanych w fotowoltaice.
Takie dane przedstawia ostatni raport Komisji Europejskiej. W minionych 10 latach europejski sektor energetyki słonecznej rósł każdego roku średnio o 40 proc., natomiast koszt produkcji zmniejszył się o ok. 60 proc.
Dynamika i kierunek tych zmian wynika z konieczności zrealizowania celów związanych z redukcją emisji gazów cieplarnianych - UE chce, by do 2020 roku aż 20 proc. energii było pozyskiwane ze źródeł odnawialnych. Poszczególne kraje członkowskie Wspólnoty mają swoje cele indywidualne, w Polsce pułap energii uzyskiwanej z OZE ustalono na poziomie 15 proc.
Do tak znacznego wzrostu mocy zainstalowanej w fotowoltaice przyczyniły się najbardziej Niemcy, które lokują się zresztą na czele stawki we wszystkich OZE (czyt.: Rewolucja zbyt kosztowna?), po nich są Włochy, Hiszpania, Czechy, Francja, Belgia oraz Wielka Brytania.
Jak dotąd, w Niemczech zainstalowano ponad 30.000 MW elektrowni fotowoltaicznych. Działający systemowo i konsekwentnie, nasi zachodni sąsiedzi skłonili do produkcji energii w ten sposób m. in. … rolników. Dzisiaj wielu farmerów, obok zasadniczej działalności w rolnictwie i hodowli, zajmuje się wytwarzaniem prądu z ogniw fotowoltaicznych. Co więcej, dzięki dopłatom UE i rozsądnym gospodarowaniu groszem, niemieccy rolnicy mogą już wkrótce stać się konkurencją dla naszej wsi, nie przestając produkować prądu.
Niemieckie instytucje samorządowe, spółdzielnie oraz wspólnoty mieszkaniowe inwestują w fotowoltaikę i inne OZE, wskutek czego uniezależniają się od wzrostu kosztów energii konwencjonalnej, są także doskonałymi przykładami dla otoczenia na opłacalność takich działań.
- W niemieckich mediach, nie tylko branżowych, czy niszowych, ale tych głównych, regularnie mówi się o OZE. Wychodzi co najmniej kilka czasopism poświęconych zielonej energii, w tym również fotowoltaice. Rozwinął się rynek zarówno sprzedaży, jak i wynajmu powierzchni pod elektrownie fotowoltaiczne. Przy tej okazji powstało dużo miejsc pracy w obsłudze energetyki odnawialnej, a branża producentów jest już na tyle mocna, że może wspomagać rozwój OZE – mówi Sławomir Suski z firmy Bauer Solar Production sp. z o.o.
W Polsce energia z ogniw fotowoltaicznych określana jest na poziomie 2 MW, co w pełni wystarcza za komentarz stopnia zaawansowania tego sektora w naszym kraju. Polskie Towarzystwo Fotowoltaiki przedstawiło kluczowe przeszkody uniemożliwiające rozwój tej dziedziny u nas.
Na pierwszym miejscu wymieniono brak odpowiedniego wsparcia ze strony państwa. Jesteśmy jednym z niewielu państw w Europie, w którym rynek energii słonecznej nie może korzystać z systemu taryf gwarantowanych, tzw. feed-in tariffs. Ponadto sprzedaż energii wyprodukowanej w instalacji fotowoltaicznej wymaga założenia działalności gospodarczej i opłacania składek ZUS. Tylko wtedy można otrzymać koncesję na sprzedaż energii elektrycznej.
Wobec powszechnego braku planów zagospodarowania przestrzennego, inwestor pragnący działać w branży fotowoltaicznej nie może uzyskać koncesji, która z kolei jest warunkiem zdobycia zielonych certyfikatów. Brak jest klarownych przepisów m.in. w zakresie tego, czy budowa instalacji fotowoltaicznej wymaga uzyskania pozwolenia na budowę, chcąc natomiast dokonywać obrotu zielonymi certyfikatami, producent zmuszony jest otworzyć rachunek na Towarowej Giełdzie Energii, wystąpić z wnioskiem do URE o ich przyznanie. To droga przez mękę.
- Do poważnych barier rozwoju fotowoltaiki w Polsce zaliczam także brak dopłat do tego sektora przez samorządy, które wybierają kolektory słoneczne i termomodernizacje, znikomą wiedzę o fotowoltaice, skromną ofertę finansowania inwestycji przez banki i fundusze ochrony środowiska oraz brak systemu taryf stałych feed-in tariffs, który przy dużych inwestycjach jest niezbędny do planowania przychodów – wymienia Sławomir Suski z Bauer Solar Production.
Światełko (słoneczne) w tunelu
Zgodnie z projektowaną ustawą o OZE, wytwórcy energii elektrycznej z promieniowania słonecznego będą mogli skorzystać z dwóch rodzajów wsparcia. Ma to być cena gwarantowana zakupu energii, ten jakże oczekiwany feed-in tariffs, która w latach 2013-2014 będzie wynosić od 1300 zł/MWh (dla instalacji o mocy poniżej 10 kW na budynkach) do 1100 zł/MWh (dla instalacji 10-100 kW montowanych poza budynkami).
Instalacje o wyższej mocy mają natomiast korzystać z systemu wsparcia zielonymi certyfikatami. W latach 2013-2014 mogłyby ich otrzymywać od 2,85 (przy mocy 100kW-1MW) do 2,45 (przy mocy 1-10 MW) razy więcej, niż obecnie. Przy cenach energii na poziomie 190 zl/MWh i zielonych certyfikatów w takiej samej wysokości oznaczałoby to przychody na poziomie 730-655 zł/MWh.
Dla porównania, w Niemczech nowo budowane instalacje o mocy w przedziale 10-40 kW mogą liczyć na taryfę feed-in tariffs na poziomie ok. 740 zł/MWh (w przeliczeniu), a zatem zdecydowanie mniej niż planowana w polskiej ustawie.
Prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, snuje rozważania na temat przyszłości fotowoltaiki w Polsce po wprowadzeniu nowej ustawy o OZE. Jego zdaniem, atrakcyjność małych systemów fotowoltaicznych będzie rosła, tym bardziej, że szybko spadają ceny paneli fotowoltaicznych.
- Jeśli cena ogniw nadal będzie maleć w takim tempie, to zakładając stawki na lata 2013 – 2014, po których energia będzie kupowana od najmniejszych producentów (1,1 zł za jedną kilowatogodzinę), okres zwrotu domowego panelu fotowoltaicznego wyniesie już tylko 6 lat. – twierdzi prof. Żmijewski.
Jako przykład błyskawicznego rozwoju domowych instalacji fotowoltaicznych, naukowiec wskazuje Wielką Brytanię, gdzie po wprowadzeniu systemu feed-in tariffs w niedługim czasie ma powstać docelowo 2 mln domowych instalacji fotowoltaicznych o łącznej mocy kilku gigawatów.
Ewa Grochowska
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.