Miało być jak w bajce. Tymczasem posługując się żargonem piłkarskim można powiedzieć, że "grali jak nigdy, przegrali jak zawsze". I tyle w temacie efektów wdrożenia ustawy śmieciowej. Efektów, które pozostały raczej w sferze idei. Już w starożytności Platon stwierdził jednak, że idee są niestety nieosiągalne i musimy się zadowolić ich niedoskonałym, ziemskim odzwierciedleniem. Kłopot w tym, że w tym przypadku słowo "niedoskonałe" jest wyjątkowo nieadekwatne.
Przede wszystkim zniknąć miały dzikie wysypiska śmieci i miało być... pięknie. Nikt przecież nie będzie wywoził świństw do lasu, jak mu to wszystko w ramach stałej opłaty odbiorą z domu. A w domu wiadomo - śmieci nie będą już trafiać do pieca, bo przecież nie ma już sensu "utylizować" odpadów, skoro i tak za nie płacimy. Same korzyści. Jednym słowem raj na ziemi.
A do tego jeszcze segregacja. Kolorowe pojemniki na każdym placu, jasne zasady i ekologiczność w każdej rodzinie. Edukacja zaczyna się już w przedszkolu. Papier do niebieskiego worka, plastiki do żółtego, szkło do zielonego. Temat ogarniają nawet przedszkolaki. Ale czy na pewno?
Dzieciaki jakoś szybko łapią temat. Raz, dwa, trzy i wszystko jasne. Wszyscy jesteśmy z segregacją za pan brat. I tylko u cioci na imieninach robi się z tego gigantyczna afera i prawie dochodzi do rękoczynów. Bo Ala z Kasią mają swoją koncepcję, Jaś swoją, a Krzyś ni cholery nie chce się dać przekonać.
Sprawa jest prosta. Co miasto to inne zasady, inne kolory, inne sposoby segregacji. I w każdym przedszkolu dzieci uczą się czegoś innego. Dlatego sugestia jest prosta: żeby nie ogłupiać dzieci, nie opuszczajcie ludzie swojego miejsca zamieszkania. Albo przynajmniej w podróży nie posyłajcie pociechy do śmietnika, żeby problemu nie było. Bo jeszcze papierki trafią do niewłaściwego kubła i afera murowana.
Jakoś nikt w tym kraju nie pomyślał o unifikacji zasad, kolorów i edukacji. Wolna amerykanka jest najpiękniejsza, a prowizorki najtrwalsze. Dziećmi nie ma się co przejmować. W końcu ile się przeprowadzi? A na rodzinnych imprezach trzeba lepiej najmłodszym czas organizować, żeby nie gadały o głupotach.
Tak, tak... A skrzynki trzeba robić okrągłe, żeby dało się je wcisnąć do "dzwonów" na segregację. Otworki niewielkie to i nagimnastykować się trzeba. W zestawie do kubła powinna być siekiera. Tak na wszelki wypadek.
Ludziska śmieci do lasu nie wożą. To prawda - sensu nie ma najmniejszego. Teraz do lasu śmieci wywalają właściciele firm, których ustawa śmieciowa nie objęła. I wciąż składując worek w przydrożnym rowie można "zarobić".
System nie obejmuje (choć są wyjątki) także gruzu, którego w uroczych, leśnych zakątkach nie brakuje. Koszty remontu są na tyle wysokie, że nie ma sensu dopłacać jeszcze do wywozu gruzu. Polak potrafi.
I niestety, wciąż pali śmieci w piecu. Bo nagle okazało się (eureka!), że palił nie dlatego, że nie chciał płacić za ich wywóz, ale dlatego, że gdyby nie śmieci, to nie miałby co do pieca włożyć. Nowe opłaty tego nie zmieniło. Bieda pozostała.
Po mojemu to ich na razie nie widać. Potrzeba czegoś więcej niż prawa (niedorobionego), żeby zmienić rzeczywistość. Potrzebna jest zmiana mentalności, zmiana przyzwyczajeń i zmiana nastawienia. To musi potrwać. Żeby tylko nie potrwało całego naszego życia.
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.