Elektryczne rekordy
Przewiń do artykułu
Menu

Rekordy są fajne, bo fascynują ludzi, pozwalają się pochwalić własnymi możliwościami i przede wszystkim są motorem napędowym postępu. Ponieważ najpopularniejsze rekordy związane są z prędkością, odległością i czasem, to przyjrzyjmy się, jak na przestrzeni minionej dekady ustanawiano kolejne najlepsze wyniki.

 

 

W kategorii pojazdów elektrycznych jest jeszcze wiele rekordów do pobicia. Oto kilka z ostatniej dekady.

 

Przede wszystkim prędkość

 

Osobowe auta z napędem elektrycznym nie budzą już takich emocji, jaki jeszcze kilka lat temu. W zasadzie bez problemu można wypatrzeć je na ulicy, a ich producenci odnotowują z roku na rok coraz większą sprzedaż. Dlatego informacje, że pojazdy te są coraz szybsze i mają coraz większy zasięg, przyjmujemy jako naturalną konsekwencję ich rozwoju.

 

Choć dla mnie informacja, że rekord prędkości dla samochodów elektrycznych dopuszczonych do ruchu ulicznego wynosi obecnie ponad 280 km/h, mimo wszystko jest zaskakująca. Takim osiągnięciem chwalą się Finowie, cały czas ulepszający swój prototypowy model Electric RaceAbout. Warto tu dodać, że wcześniej auto rozpędziło się do ponad 250 km/h na lodzie. Bo zupełnie czymś innym są rekordy ustanawiane na torach wyścigowych przez auta konstruowane z myślą właśnie o biciu rekordów.

 

Tu warto wspomnieć, że całkiem niedawno padł rekord w wyścigach na 1/4 mili w kategorii elektrycznych dragsterów – auto o kryptonimie SR-37 osiągnęło czas 7,258 s i prędkość 296,07 km/h.

 

Czy tego typu rekordy są rzeczywiście motorem postępu czy wynikają z próżności konstruktorów i kierowców? Zapewne i jedno i drugie, choć akurat cała historia Formuły 1 pokazuje, że supernowoczesne technologie stosowane w bolidach wcześniej czy później trafiają do aut produkowanych seryjnie.

 

Co ciekawe w takie „zabawy” włączają się także firmy, które teoretycznie z rynkiem motoryzacyjnym nie mają wiele wspólnego. Na przykład firma ABB, którą z przemysłem motoryzacyjnym kojarzyć nie sposób, już w 2005 roku zaangażowała się w… bicie rekordów na torze wyścigowym. Nawet na dzisiejsze czasy ambicje ówczesnych konstruktorów były imponujące. Auto miało przekroczyć 400 km/h na dystansie jednego kilometra. Dzisiaj jest to już historia, pozostaje jednak pytanie dlaczego koncern energetyczny zainwestował w taką „zabawę”.

 

Otóż właśnie dla postępu (i oczywiście, by pochwalić się własnymi możliwościami). Testowano tam bowiem silniki elektryczne wyposażone w system wymuszonego chłodzenia, regulatory prędkości, czujniki temperatury, a także technologię bezpośredniej kontroli momentu obrotowego silnika, dzięki której maksymalny moment obrotowy można uzyskać nawet przy zerowej prędkości. Jak bardzo z tych doświadczeń korzystają dzisiejsze rozwiązania na przykład wentylacji w kopalni trudno powiedzieć, ale bez wątpienia było to cenne bardzo doświadczenie inżynierskie.

 

Jak najdalej, jak najdłużej

 

No dobrze, ale jak już wspomniałem „osobówki” to odrębna sprawa. Prawdziwym wyzwaniem są auta użytkowe, czyli te, które każdego dnia pokonują setki kilometrów. To one przed wszystkim mogą wypełnić ekologiczną misję, jaka stoi przed przemysłem samochodów elektrycznych. I choć o „dostawczakach” i autobusach słychać zdecydowanie mniej, to nie oznacza, że i tu nie padają rekordy.

 

Jeden z amerykańskich producentów autobusów elektrycznych postawił na możliwość szybkiego ładowania i na tym przede wszystkim się skupia. Ostatnio osiągnął całkiem niezły rezultat, bowiem prototypowy jeszcze następca modelu Proterra EcoRide BE35 przejechał w ciągu jednej doby ponad 1120 km. Uwzględniając czas ładowania dało to średnią prędkość na poziomie 47 km/h, przy czym w autobusie cały czas włączona była klimatyzacja, pochłaniająca część energii. Pojazd był doładowywany co kilkadziesiąt kilometrów za pomocą zewnętrznej szybkiej ładowarki.

 

Z kolei słowacka firma GreenWay postawiła na wymianę akumulatorów. Testowany przez nich samochód dostawczy w ciągu 24 godzin przejechał 2048 km, zatrzymując się 12 razy na zamianę pakietów akumulatorów (GreenWay inwestuje w takie stacje szybkiej wymiany). Czas wymiany trwa – według firmy – około 7 minut.

 

I oczywiście nie sposób w tym zestawieniu pominąć Japończyków, bo ci akurat zawsze coś ciekawego rozwijają i osiągają. Tym razem japoński zespół ustanowił nowy rekord dystansu pokonanego samochodem elektrycznym na jednym ładowaniu. Niewielkim busem osiągnęli oni wynik 1300 km po 46 godzinach jazdy z prędkością ok. 30 km/h. Chyba jednak konkurencja nie była zbyt czysta, bo auto zostało wyposażone w dodatkowe akumulatory litowo-jonowe, więc trudno traktować je jako seryjnie produkowane. Choć oczywiście osiągnięcie niezłe.

 

Już zupełnie jako ciekawostkę należy dodać, że najszybszy motocykl elektryczny Mugen Shinden San osiąga maksymalna prędkość ponad 248 km/h i średnią na torze wyścigowym niemal 190 km/h.

 

I dookoła świata

 

Ale silna presja na wynik odczuwalna jest nie tylko na ziemi, bo po rekordy sięgają także konstruktorzy elektrycznych samolotów i ich piloci. Na przykład w ciągu zaledwie kilku miesięcy amerykański zespół Flight of the Century ustanowił pięć nowych rekordów. „Obowiązująca” maksymalna prędkość wzrosła dzięki nim do 349 km/h, a podczas tej samej próby samolot Long-ESA wzbił się z lotniska na wysokość 500 m w ciągu 62,58 sekund. To o ponad 17 sekund szybciej niż wynosił dotychczasowy rekord świata. Jednocześnie do tej grupy należy także najszybsze osiągnięcie pułapu 3000 m (6 minut i 29 sekund), maksymalny pułap 4480 m oraz stabilny lot poziomy na wysokości 4400 m.

 

Na zakończenie tej specyficznej wyliczanki warto dodać – choć rekord jeszcze nie padł – że szykuje się całkiem ciekawa próba, której nikt jeszcze nie podjął. W przyszłym roku dwóch Szwajcarów planuje wykonać pierwszy w historii lot dookoła świata samolotem zasilanym wyłącznie energią słoneczną. Mało tego, ich samolot, Solar Impulse, jest pierwszym samolotem „słonecznym” w historii, który leciał w nocy. Udało im się pozyskać strategicznego partnera w postaci firmy ABB, której związków z przemysłem lotniczym poszukiwać na siłę nie będę. Nie do końca chodzi bowiem o sam samolot, ale o technologię pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, a jest to jeden z ważniejszych kierunków badań i rozwoju spółki.

 

Wracając jednak do samolotu. Już dzisiaj widać, że nie jest to jedynie realizacja dziecięcych marzeń dwóch facetów, którzy pozyskali przychylność dużego koncernu. Solar Impulse ma już bowiem za sobą rekordowe przeloty nad Europą, Morzem Śródziemnym i Stanami Zjednoczonymi. Wkrótce wyposażony w 17 tys. ogniw słonecznych oraz cztery silniki wystartuje, by śladami Phileasa Fogga odbyć podróż dookoła świata, choć bez wątpienia nie będą potrzebowali na to 80 dni. Skojarzenie nie jest jednak aż tak odległe, ponieważ jeden z pilotów „zaliczył” w 1999 roku pierwsze okrążenie Ziemi balonem bez lądowania.

 

Oczywiście próbę będziemy monitorować, a do różnych rekordów bez wątpienia jeszcze nie raz wrócimy, bo są fajne i fascynują ludzi…

 

Zainteresowanym różnymi rekordami i osiągnięciami na polu transportu elektrycznego proponuję odwiedzenie niezastąpionej strony www.samochodyelektryczne.org, z której pochodzi większość powyższych informacji.

 

Sławomir Dolecki

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl