Tym razem miarka się przebrała. Przy okazji drobnych zakupów postanowiłem kupić żarówki. Od czegoś trzeba przecież zacząć. Na półce przy kasie akurat leżał jakiś „power led" firmy Osram. I już chciałem wrzucić żarówkę do koszyka, kiedy zwróciłem uwagę na cenę. 85 zł sztuka!

Natychmiast ochłonąłem i postanowiłem jeszcze przemyśleć swoją ekologiczność i energooszczędność. W końcu w domu wszystko świeci, po co na gwałt wymieniać. Niech się wypali to co jest...

Po powrocie do domu przeliczyłem żarówki, które należałoby wymienić. Liczba wyszła imponująca, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że ekologiczność należy odłożyć na później. Rachunek był prosty. 10 x 85 złotych to 850 zł! A 26 x 85 zł to już kwota astronomiczna.

Mimo wszystko nie poddałem się bez walki. Zasiadłem przed komputerem. Allegro, żarówka, led...

No, świat zrobił się piękniejszy. Wiedziałem, że w Chinach powstaje jakiś tańszy towar. Ogromny wybór, zróżnicowane ceny. Od 10 do 110 złotych. „High power", „power led", „super led", „nowość", „rewelacja". Od wyboru do koloru. Biała lub żółta, ciepła lub zimna.

I co? Znów nic, bo zdecydować się nie mogłem. Za duży wybór, przeciętny człowiek nie wiem czym się przy wyborze kierować. Chwilowo nic się więc nie zmieniło...

Mam jednak plan. Kupię na próbę kilka sztuk i sprawdzę, w co warto zainwestować. Metodą prób i błędów wypracuję optymalne rozwiązanie energooszczędne.

Kiedy? Zabieram się za to od jutra. W najgorszym przypadku w przyszłym tygodniu. W każdym razie w wolnej chwili o tym pomyślę.