Wiatraki zostały skontrolowane. No i nieźle się im dostało. To jednak nie koniec kłopotów inwestorów w energię wiatrową w Polsce. Młyn się dopiero zaczyna.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła branżę wiatrową w kraju, zrobiła to wielowątkowo, a wnioski nie są optymistyczne.
Przypomnijmy tylko te najważniejsze:
- Żadna ze skontrolowanych gmin, nawet w sytuacji licznych protestów dotyczących lokalizacji farm wiatrowych, nie zdecydowała się na zorganizowanie referendum w tej sprawie, mimo możliwości prawnych dla zorganizowania takiego głosowania.
- W jednej trzeciej gmin elektrownie wiatrowe lokalizowane były na gruntach należących do osób pełniących funkcję organów gminy bądź zatrudnionych w gminnych jednostkach organizacyjnych, czyli osób, które jednocześnie w imieniu gminy uczestniczyły w podejmowaniu bądź podejmowały decyzje, co do miejsca inwestycji.
- Gminy uzależniały zgodę na lokalizację farm wiatrowych od darowizn lub finansowania dokumentacji gminnej przez firmy budujące elektrownie.
W obowiązującym prawie brakuje przepisów precyzyjnie regulujących lokalizację wiatraków, a zatem norm odległości od zabudowań ludzkich, poziomu infradźwięków, występowania efektów stroboskopowych.
Ujawniono dalece niewystarczający poziom kontroli bezpieczeństwa turbin wiatrowych, na co znowu mają wpływ niejasne przepisy.
Hałas powodowany przez turbinę wiatrową
Zobacz pełny raport z kontroli NIK.
” |
Ewidentnie wiatraki stały się „ofiarą” fatalnego prawa, które niby reguluje u nas wszystko, ale pozostawia tak wiele nieścisłości i pola do interpretacji, że jedni się gubią, inni psioczą, a jeszcze inni w tym bałaganie nieźle zarabiają. |
Co więc teraz można zrobić z tymi farmami wiatrowymi, które nie trzymają norm? W wypowiedzi dla „Dziennik Gazeta Prawna” - Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) powiedział, że w przypadkach przekroczenia norm hałasu obowiązkiem operatora jest modernizacja instalacji, a nawet możliwe staje się rozebranie elektrowni wiatrowej.
Hałas i efekty stroboskopowe wytwarzane przez farmę wiatrową
Zabrzmiało to groźnie. Jeszcze groźniej brzmią zapowiedzi posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy forsują w parlamencie ustawę, wedle której wiatrak będzie można postawić w odległości 3 km od najbliższych zabudowań, ze względu na ochronę przed hałasem i wibracjami, które wytwarza.
Ponadto partia ta chce, żeby prawo zadziałało wstecz i już istniejące farmy zostały dostosowane do nowych przepisów, czyli rozebrane. Inwestorzy i właściciele elektrowni wiatrowych ponieśliby wielomilionowe straty i mogliby domagać się odszkodowania od skarbu państwa.
Po wykonaniu przez PSEW symulacji ulokowania farm wiatrowych, gdyby te przepisy zaczęły obowiązywać okazało się, że jedynie 1 proc. terytorium Polski spełnia tak drakońskie kryteria. Oznaczałoby to śmierć tego rodzaju energetyki w naszym kraju.
Tymczasem dzisiaj działa w Polsce około 1000 turbin wiatrowych, a zgodnie z „Krajowym planem działania w zakresie energetyki odnawialnej” do 2020 roku ma być zainstalowane w energetyce wiatrowej 6500 MW, co oznacza około 2,5 tysiąca turbin.
Sprawa zatem jest poważna. Na tyle, że pod koniec wakacji odbyła się specjalna debata na ten temat, zorganizowana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, w której wzięli udział przedstawiciele władzy ustawodawczej i wykonawczej, samorządowcy, obrońcy środowiska oraz przedsiębiorcy zajmujący się rozwojem energetyki wiatrowej.
Farmy wiatrowe są bowiem mocno widoczną w krajobrazie wizytówką OZE. Jeśli nie spełniają odpowiednich norm i powodują nadmierny hałas, a co za tym idzie - uciążliwość dla sąsiadujących z nimi mieszkańcami - to przyczyniają się do negatywnej opinii o całej branży odnawialnych źródeł energii.
Czy zatem poprawiać wiatraki? Tak, gdzie tylko się da, choć pewnie bez spektakularnych rozbiórek się nie obejdzie. Najważniejsze jednak, to poprawić prawo, które w tej dziedzinie nosi znamiona bubla.
Ewa Grochowska
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.