„Nie” dla diesli w centrach miast coraz bardziej realne
Przewiń do artykułu
Menu

Zakaz wjazdu pojazdami z silnikami diesla wprowadzi do końca 2025 r. Paryż, Madryt, Ateny, a także Meksyk. Do podobnej operacji szykuje się wiele miast w Niemczech. Zeszłej zimy testowali to rozwiązanie Norwegowie, a ich doświadczeniom bacznie przyglądali się Szwedzi. Jak będzie w Polsce?

 

W Berlinie, Monachium i Hamburgu obowiązują przepisy zakazujące wjazdu samochodom z dużą emisją trujących spalin. Zmianę prawa i ograniczenia od 2018 roku dla najbardziej trujących modeli zapowiadają również władze Stuttgartu. A wszystko to w ramach walki ze smogiem, który, nie tylko zresztą w miesiącach sezonu grzewczego, nie pozwala oddychać, truje, a nawet zabija.

W Londynie walkę z zanieczyszczeniem powietrza rozpoczęto właściwie już 60 lat temu. Wtedy wprowadzono zakaz palenia węglem, a dzisiaj, chcąc wjechać do centrum stolicy Wielkiej Brytanii, trzeba zapłacić 11,5 funta. Strefa płatna obejmuje obecnie kilka centralnych dzielnic, ale w najbliższym czasie planowane jest dziesięciokrotne powiększenie tego obszaru.

Zeszłej zimy błyskawiczną decyzję o tymczasowym zakazie wjazdu diesli do Oslo podjęły władze samorządowe tego miasta, podejmując walkę z gwałtownie pogarszającą się jakością powietrza. Jak wyliczono, w efekcie zakazu 20 tys. Norwegów zostawiło swoje auta w garażu, a ruch uliczny, jeżeli chodzi o pojazdy z silnikiem wysokoprężnym, zmalał o 31 proc. Więcej Norwegów skorzystało wówczas z komunikacji miejskiej, a część z nich przesiadła się do samochodów z napędem benzynowym lub hybrydowym.

Związek Niemieckich Miast i Gmin żąda całkowitego zakazu wjazdu do centrów miast dla samochodów z silnikami diesla, które nie spełniają wymogów norm zanieczyszczeń Euro 6. Planowane jest wprowadzenie dodatkowej, niebieskiej nalepki Euro 6, która będzie potwierdzała, iż dany pojazd spełnia wysokie normy emisji tlenku azotu. Bez takiej nalepki samochody nie byłyby wpuszczane do centrów wszystkich niemieckich miast. Obecnie w Berlinie, Monachium i Hamburgu obowiązują przepisy zakazujące samochodom z dużą emisją trujących spalin wjazdu w tak zwane strefy ekologiczne.

Występujący w miastach praktycznie całego świata smog potęgowany jest przez komunikację samochodową. Dodatkowo, w krajach, gdzie występują sezony grzewcze (w Polsce to przeważnie 6 miesięcy), dołącza do niego zjawisko niskiej emisji sprawiające, że są dni, gdy nie ma czym oddychać, a skutki zdrowotne dla populacji miejskich są zatrważające.

Samorządowcy więc coraz głośniej domagają się takich zmian w prawie, który pozwoli im na ograniczenia ruchu samochodowego w miastach, przede wszystkim pojazdów z silnikami diesla.


W wypowiedzi dla www.motofakty.pl, Krystyna Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie powiedziała:
„Według szacunków WIOŚ w Warszawie, średnio 80 proc. pyłu powodowanego przez komunikację samochodową w stolicy stanowi tzw. pylenie wtórne, czyli pył podrywany z nawierzchni dróg przez ruch samochodowy. Pozostałe kilkanaście procent to pył ,,z rury'' związany ze spalaniem paliwa oraz, kilka procent, pył powstający w wyniku ścierania opon i klocków hamulcowych. Jak się okazuje, rodzaj paliwa zasilającego pojazd może przyczynić się do zmniejszenia stężeń pyłu powodowanego przez komunikację samochodową.”

Warto wiedzieć, że według raportu NIK z 2014 r. w centrum Warszawy auta są odpowiedzialne za 63 proc. smogu.

W Sejmie znalazł się projekt zmian dwóch ustaw: Prawa o ruchu drogowym i Prawa ochrony środowiska, który ma przyczynić się do polepszenia jakości powietrza w polskich miastach. Co zawiera ten dokument? Zakłada on umożliwienie miastom powyżej 200 tys. mieszkańców (16 największych miast w kraju) wprowadzenie stref z zakazem lub ograniczeniem ruchu samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. Zależałoby to od poziomu emisji spalin, a ten byłby określany w oparciu o normy Euro, choć miasta mogłyby wprowadzić bardziej skomplikowane wymogi dla aut. Pojazdy dopuszczone do ruchu w strefie byłyby specjalnie oznaczone – plakietką lub naklejką. Całość dokumentu pod tym linkiem: http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/druk.xsp?documentId=28730E926AE3B365C12580A50061364E


Inicjatorzy zmian, posłowie Nowoczesnej, w taki sposób uzasadnili konieczność zmian: „Według danych GUS, w 2012 r. w Polsce park samochodowy wynosił 24 875 700 szt., z czego ponad 75,4 proc. stanowiły samochody osobowe (18 744 400 szt.). Jednocześnie 78 proc. pojazdów to pojazdy o strukturze wiekowej powyżej 10 lat. Średni wiek samochodów w Polsce wynosi według różnych szacunków od 14 do 17 lat, co oznacza, że dla wielu z nich emisja spalin jest znacznie wyższa niż standardy Euro 3 (od 2000 r.) lub Euro 4 (od 2005 r.)”.

Dodajmy przy tym – w krajach Europy Zachodniej bierze się pod uwagę normę Euro 6, obowiązującą od 1 września 2014 r. która jest najbardziej restrykcyjna wobec pojazdów mechanicznych, gdy idzie o poziom emisji szkodliwych substancji dla środowiska. Nowe samochody z silnikiem diesla mogą, zgodnie z tą normą, emitować jedynie 60 miligramów tlenków azotu na kilometr. Dotychczas dozwolona wartość emisji wynosiła 180 miligramów na kilometr. Tylko pojazdy spełniające tę normę miałyby być wpuszczane do centrów miast. To pokazuje przepaść, jaka dzieli Polskę od tych krajów.

Przed z górą dwoma laty chęć skorzystania z możliwości tworzenia ekostref głośno deklarowały m.in. Kraków, Wrocław i samorządy Trójmiasta. Dziś miasta mogą tworzyć strefy ograniczonego ruchu samochodowego, ale nie mogą różnicować prawa wjazdu do nich ze względu na emisję lub wiek. Mogą natomiast generalnie zakazać wjazdu wszelkim autom lub ograniczyć prędkość ich poruszania się po mieście. Uchwalenie tej ustawy byłoby więc uwieńczeniem wieloletnich starań samorządówców.

Rzecz w tym, że próbę zmiany prawa zmierzającą do ograniczenia ruchu po miastach najbardziej trujących pojazdów, przede wszystkim diesli, podjęto już przed dwoma laty. Ówczesny rząd najpierw się do niej przymierzył, po czym od niej odstąpił, ulegając głosom powszechnego społecznego sprzeciwu.

Teraz sytuacja wygląda inaczej. Powtarzające się systematycznie alarmy smogowe w okresach jesienno-zimowych, rosnąca świadomość społeczna, odczuwalne (niemalże dosłownie) skutki zanieczyszczonego powietrza w miastach powodują, iż klimat do zmian wydaje się być lepszy.

Tymczasem jednak odezwała się unijna komisarz do spraw rynku wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska, która w liście do ministrów transportu państw UE wypowiedziała się w kwestii planowanych ograniczeń ruchu samochodów z silnikiem Diesla w niektórych miastach Europy. Zdaniem komisarz, wprowadzenie tego rodzaju ograniczeń, bez okresu przejściowego, uderzyłaby w sposób niesprawiedliwy w konsumentów, którzy kupowali swoje samochody w dobrej wierze i z przekonaniem, że spełniają one wymagane normy środowiskowe.

„Podczas, gdy jestem przekonana, że powinniśmy w Europie szybko zmierzać ku pojazdom z zerową emisją, politycy i przemysł nie mogą być zainteresowani raptownym załamaniem rynku dieslowskiego w Europie w rezultacie lokalnych ograniczeń ruchu. Pozbawiłoby to tylko przemysł koniecznych funduszy na inwestowanie w pojazdy o zerowej emisji” - pisze Bieńkowska w liście noszącym datę 17 lipca.

List unijnej komisarz wzywa także do wycofania z europejskich dróg wszystkich samochodów z nadmierną emisją tlenków azotu, ale zaznacza, że odpowiednie działania producentów powinny być podejmowane na zasadzie dobrowolności. Nie wiadomo jeszcze, jakie stanowisko w tej kwestii zajmie Komisja Europejska, choć wydaje się pewne, że naciski, lobbing i polityka będą miały tu pewne znaczenie.

Diesle przestają się cieszyć w Europie powodzeniem, im sprzedaż spada. Nie inaczej dzieje się w Polsce. Jak podaje portal www.moto.wp.pl, Polacy zdecydowanie częściej preferują auta napędzane benzyną - w III kwartale 2016 roku benzyniaki umocniły swoją pozycję (aż 48,7 proc.). Silniki diesla cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem wśród użytkowników serwisu Otomoto (jednego z największych motoryzacyjnych serwisów sprzedażowych), a trend ten utrzymuje się od 2013 roku.

Niezależnie od stanowiska KE w opisywanej sprawie, polski rząd nie może pozostać głuchy na wezwania samorządów, jak również samych mieszkańców miast, którzy domagają się takich regulacji prawnych, ażeby smog i uzupełniającego go spaliny nie zatruwały im życia przez pół roku. Podejmowane przez gminy ustawy antysmogowe wyraźnie pokazują, że sytuacja dojrzała do systemowych zmian.

Ewa Grochowska

FOTO:www.autofakty.pl

Źródła:

 

Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl