… a minister finansów i tak będzie twierdził, iż poziom wsparcia dla energetyki odnawialnej jest za wysoki. I zechce sprawdzić, czy nie zarabiasz na OZE za dużo.
Jeżeli jesteś podatnikiem, który energię wyprodukowaną przez źródła odnawialne zużywa na własne potrzeby, to podlegasz Ustawie z 6 grudnia 2008 r. o podatku akcyzowym. I podatek ten musisz płacić.
Obowiązek podatkowy powstaje z dniem zużycia energii elektrycznej. Ustawodawca przewidział możliwość zwolnienia z podatku akcyzowego tylko w jednym przypadku - energii elektrycznej wyprodukowanej z odnawialnych źródeł energii na podstawie dokumentu potwierdzającego umorzenie świadectwa pochodzenia.
Zwolnienie takie stosuje się nie wcześniej, niż z chwilą otrzymania dokumentu potwierdzającego umorzenie świadectwa pochodzenia energii. Następuje to poprzez obniżenie akcyzy należnej od energii elektrycznej za najbliższe okresy rozliczeniowe.
Co istotne w tej kwestii - zwolnieniu od akcyzy podlega zużycie energii elektrycznej wyprodukowanej z generatora o łącznej mocy nie przekraczającej 1 MW. To jednak nie wszystko. Energia ta nie może być dostarczona do instalacji połączonych i współpracujących ze sobą, służących do przesyłania energii elektrycznej.
Produkując energię na potrzeby własne produkujesz „przemysłowo” i płacisz akcyzę.
W obecnym stanie prawnym producenci wytwarzający z OZE energię elektryczną, nie zużywają jej de facto na potrzeby własne, gdyż, po pierwsze - są w tym wypadku obciążeni obowiązkami wynikającymi ze statusu podatnika podatku akcyzowego, niezależnie od ilości wyprodukowanej energii.
Po drugie - zwolnienie z podatku akcyzowego dla podmiotów wytwarzających z OZE energię elektryczną wymaga wystawienia i umorzenia świadectw pochodzenia energii.
W tłumaczeniu na język powszechnie zrozumiały:ze sprzedażą są powiązane dwa podatki: VAT i akcyza. VAT jest określony w stawce podstawowej 23 proc. a akcyza (nie wnikając czy jest zwolnienie czy nie) określona jest wartościowo. Na 1 stycznia 2013 jest to 20 zł za MWh dla energii elektrycznej. O stawkach czytaj tutaj: Stawki podatku akcyzowego stan na 1 stycznia 2013 i tutaj: Zasady opodatkowania energii elektrycznej wytwarzanej z odnawialnych źródeł energii.
Przedłużające się od zeszłego roku konsultacje nowej ustawy o odnawialnych źródłach energii, której wyglądają tak producenci urządzeń, jak i inwestorzy, mają kilka źródeł, ale my wspomnimy tutaj tylko o jednym – o ministrze finansów.
Szef państwowej kasy krytykuje nie tylko planowane, lecz również już istniejące stawki wsparcia dla energetyki odnawialnej.
W tym miejscu cytat z uwag do społecznych konsultacji w związku z ustawą o OZE: „Należy zauważyć, iż system wsparcia dla OZE proponowany w przedmiotowej ustawie przekłada się bezpośrednio na poziom cen energii dla odbiorców końcowych, a tym samym na koszty funkcjonowania całej gospodarki oraz na jej konkurencyjność.
Końca prac nad ustawą o OZE nie widać.
Analiza tego dokumentu przez MF skłania do postawienia tezy, iż projekt ten jest prosektorowy, stanowi zagrożenie dla rozwoju gospodarki i uniemożliwia prowadzenie polityki zrównoważonego rozwoju i utrzymanie wzrostu gospodarczego, (…). Reasumując, MF wyraża swoje negatywne stanowisko do zaproponowanego w przedmiotowym projekcie ustawy zakresu i skali wsparcia.” – koniec cytatu.
Resort postulował na przykład obniżenie opłaty zastępczej z proponowanych 287 zł/MWh (tyle co obecnie) do cen rynkowych – czyli o ok. 100 zł/MWh mniej.
Minister Rostowski suchej nitki nie zostawił nie tylko na postulowanym systemie dopłat, ale jego zażartą krytykę wywołuje także ten obowiązujący dzisiaj. Szef finansów uważa bowiem, że zakup energii po cenie ustawowej wraz z dodatkowymi przychodami z tytułu świadectw pochodzenia zapewni „niespotykaną rentowność dla wytwórców energii z odnawialnych źródeł”.
Gdyby traktować uwagi resortu poważnie, to należałoby od razu zlikwidować zielone certyfikaty, jako element systemu wsparcia (ich ceny zresztą ostatnio mocno idą w dół) i od razu pożegnać się z jakimkolwiek rozwojem OZE w Polsce. A następnie przygotować kiesę na drakońskie kary, jakie nałożyłaby na nas Unia Europejska z powodu braku realizacji naszych zobowiązań wobec niej.
Nic też dziwnego, że tego typu ingerencje w system wsparcia zielonej energii były do tej pory konsekwentnie odrzucane przez ministerstwo gospodarki.
To samo ministerstwo gospodarki, które tak dzielnie daje odpór zakusom ministerstwa finansów na system zielonych certyfikatów, chce mieć jednak zarobki zielonej energetyki pod kontrolą. W obawie o kondycję naszego przemysłu ciężkiego, rzecz jasna.
I w swoich wysiłkach zdaje się godnie naśladować swojego wielkiego poprzednika, czyli ministerstwo finansów. Spójrzmy na fakty.
Urzędnicy resortu uznali, że przychody OZE ze sprzedaży energii i zbywania zielonych certyfikatów nie powinny rosnąć równocześnie, gdyż wówczas energetyka odnawialna zarobi za dużo.
Walcząc o odpowiedni algorytm tak pokomplikowali sprawę, że nikt nic nie wiedział i wówczas postanowili rzecz nieco uprościć. Pojawiła się określona kwotowo opłata zastępcza, która nie będzie już jednak rosnąć corocznie z inflacją, jak miało to miejsce dotychczas. Oznacza to, że za zielony certyfikat, przed korekcją współczynnikiem, wytwórcy energii elektrycznej otrzymają w bieżącym roku tyle samo, co w latach następnych.
Teraz środowiska związane z odnawialnymi źródłami energii starają się o wprowadzenie do ustawy takiego mechanizmu, który umożliwiłby zatrzymanie się na stałym poziomie kosztów operacyjnych.
W nowym prawie, przypomnijmy, że to tylko nadal projekt, pojawiają się także inne niekorzystne dla producentów OZE zapisy. Jeden z nich mówi, iż producent zielonej energii będzie mógł liczyć na wsparcie zielonym certyfikatem tylko wówczas, gdy nie sprzedaje swojej energii drożej niż ustalona na gwarantowanym poziomie cena, weryfikowana zgodnie z corocznym wskaźnikiem inflacji.
I tu pojawia się zastrzeżenie mówiące o tym, iż waloryzacja nie może podbić wyżej wartości w danym roku niż średnia hurtowej ceny energii na rynku konkurencyjnym z roku poprzedniego. Dla producenta OZE oznacza to wyłącznie niekorzystny mechanizm kształtowania ceny.
Przepis ten źle oceniają również działający na rynku przedsiębiorcy, którzy mają już podpisane umowy z ceną za energię na określonym poziomie. Jeśli powyższy zapis wejdzie w życie, sprzedaż energii z OZE po cenie wyższej niż gwarantowana poprowadzi do utraty przychodu z tytułu zielonych certyfikatów dla funkcjonujących i nowych wytwórców.
Inaczej mówiąc – albo producent energii z OZE zgodzi się na sztywną cenę energii i dostanie zielony certyfikat, albo się nie zgodzi i go nie dostanie. A to już sprzeczne jest z prawem ochrony konkurencji.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I to jest prawdopodobnie podstawowa przyczyna, dla której ustawa o OZE nie może wciąż trafić do parlamentu. Nowy termin w czerwcu. Podobno.
Ewa Grochowska
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.