Program „Mój prąd” szybko się rozkręca. Polacy pokochali prąd ze słońca. I świetnie, ale jest jedna obawa. Jak ten trend przełoży się na estetykę przestrzeni? Na wygląd osiedli domów jednorodzinnych i bloków mieszkaniowych? Czy grozi nam „solaroza”?
Czym może być „solaroza”? Wyjaśniamy cytując autora tego nowego słowa.
„Wymyśliłem to pojęcie, inspirując się szalejącymi w naszym kraju pastelozą, szyldozą i betonozą. Dotyczy ono zaburzania estetyki przestrzennej poprzez nieuregulowane montowanie paneli słonecznych np. na balkonach bloków czy dachach domów, które zupełnie się do tego nie nadają. Zdjęcia realizacji tego typu od jakiegoś czasu robią furorę na grupach branżowych”.
To słowa Michała Bachowskiego, ekonomisty i designera, dziennikarza portalu Noizz.pl, z którego ten cytat pochodzi (link do pełnego tekstu na końcu artykułu, w spisie źródeł). Ten uważny i zawodowy obserwator przestrzeni publicznej w Polsce wyraża obawę, że program „Mój prąd”, obok ogromnych korzyści dla ludzi i dla środowiska, może przynieść efekt uboczny. Wspomnianą solarozę, którą odtąd będziemy pisać bez cudzysłowu. Czy może mieć rację?
A w Polsce? Jak kto chce
Czyli jak? Po swojemu, bo brak odpowiednich przepisów regulujących sposób montażu paneli fotowoltaicznych na domach jednorodzinnych i na blokach wielorodzinnych, biorących pod uwagę wpływ tej czynności na estetykę otoczenia.
To tak samo, jak w przypadku architektury i kształtowaniu ładu przestrzennego. Niby są jakieś przepisy (a nawet ustawa krajobrazowa!), jakieś warunki zabudowy, jakieś studia terenowe, ale wystarczy się przejechać po polskich osiedlach, miasteczka i wsiach, a sprawa się wyjaśnia, jak jest w rzeczywistości.
O tym, jak psujemy krajobraz kraju pisaliśmy w tym artykule.
Obawa, że w przypadku masowego montażu paneli PV na domostwach Polaków (indywidualnych i zbiorowych) może być to samo, nie wydaje się wzięta z powietrza. Bo przykłady takich montażowych koszmarków już mamy. Inna, jak dotąd, była tylko skala zjawiska, ale to się może zmienić, bo inwestorzy mają mocno ułatwiony dostęp do dotacji, właśnie z programu „Mój prąd”.
https://greensunnj.com/solar-hall-of-shame/
Podatki i instalator od wujka
Dlaczego nieraz ludzie montują panele fotowoltaiczne na fasadach i dachach domów, które się zupełnie do takiej instalacji nie nadają - ani pod względem przyszłej pracy systemu, ani pod względem estetyki? Albo jedno i drugie?
Dlaczego za wszelką cenę przytwierdza się te panele na częściach domów, a nie np. na gruncie, gdzie byłoby o wiele lepiej dla ich wydajności i dla estetyki budynku oraz otoczenia?
Odpowiedź brzmi: podatek VAT. Jeżeli instalacja jest montowana na budynku mieszkalnym, to VAT wynosi 8 proc., jeżeli natomiast wymaga postawienia specjalnej konstrukcji na gruncie, VAT wynosi 23 proc.
Co więc wybierze Kowalski, gdy widzi taką różnicę w podatku? Zrobi wszystko, żeby tej konstrukcji na gruncie nie stawiać, tylko jakoś ją przytwierdzić do bryły swojego domu. System PV to w końcu spory wydatek, z dopłatą czy bez.
Branżowcy od dawna mówią, że trzeba ujednolicić tę bezsensowną różnicę w podatkach. Jak dotąd tego nie zrobiono.
https://greensunnj.com/solar-hall-of-shame/
Idąc dalej tropem oszczędności, połączonych dodatkowo z deficytem na rynku certyfikowanych instalatorów paneli fotowoltaicznych. Rosnące zainteresowanie prądem ze słońca sprawiło, że fachowcy są zajęci od rana do nocy i trzeba ustawić się kolejce, aż się pojawią u Kowalskiego. No i też zapłacić odpowiednio, bo wiedza i fachowość kosztuje.
Tymczasem niejeden Kowalski nie chce czekać i nie chce płacić aż tyle. Za dobrej jakości panele też czasem nie ma ochoty, dlatego kupuje byle co. Potem pyta wujka o tego jego kolegę, który sam sobie dom zbudował i zleca mu montaż u siebie systemu fotowoltaicznego. No i go ma „po taniości”.
Niestety, my też mamy - estetyczną zgrozę. A eksperci dodają, że także niebezpieczeństwo, bo kiepskiej jakości, źle i w wadliwych miejscach zamontowane panele mogą się oderwać przy porywach wiatru, zapalić itp.
Fotowoltaika rusza na bloki
Swój własny prąd chcę mieć nie tylko ci, którzy mieszkają w domach jednorodzinnych. Dlaczego mieszkańcy bloków, domów wielorodzinnych, mają być gorsi?
Twórcy programu „Mój prąd” już pracują nad jego rozszerzeniem na osiedla mieszkaniowe administrowane przez spółdzielnie. Dla nich też szykują się dopłaty.
Świetnie! - powiecie. Niby tak, ale właśnie tutaj, na tych osiedlach, zagrożenie solarozą jest duże. Dlaczego?
Dlatego, że każda spółdzielnia ma własny regulamin dla mieszkańców. W jednej trzeba uzyskać zgodę sąsiadów na zamontowanie nawet małego klimatyzatora na ścianie zewnętrznej mieszkania, a bez zgody - zmienić plany.
W innych zaś – dowolność jest duża, a wtedy kreatywny sąsiad może zainteresować się np. swoim balkonem w kontekście energii ze słońca. I właduje tam ze trzy moduły, a czwarty tuż obok, zaraz przy oknie. No i co mu zrobisz?
Czy są jakieś przepisy obowiązujące blokowe wspólnoty mieszkaniowe (często budynki jeszcze z czasów PRL), które generalnie i dla wszystkich regulują co i gdzie można montować na fasadach? Tak, dobrze się domyślacie. Takich ogólnych regulacji nie ma. A jak coś nie jest nielegalne, to dlaczego nie może być legalne, prawda?
Oto dlaczego solaroza zagraża polskim osiedlom z budynkami wielorodzinnymi.
Iskierka nadziei
Na szczęście, są już w Polsce przykłady dobrych realizacji systemów PV na blokach mieszkalnych. Są więc i wzory, jak to powinno wyglądać, by było i efektywnie i estetycznie.
Jednym z takich godnych naśladowania przykładów jest Spółdzielnia Mieszkaniowa Wrocław-Południe. To największa miejska, rozproszona elektrownia fotowoltaiczna w Polsce i unikatowa w Europie.
2771 paneli fotowoltaicznych zostało zamontowanych na dachach 35 budynków. Zajęły one w sumie powierzchnię 0,5 ha. Łączna moc instalacji to 739 kWp. Pozyskiwana ze słońca energia zasila części wspólne budynków, a więc windy, oświetlenie korytarzy, wejść i otoczenia, maszynownie oraz hydrofornie. Z czystej energii korzysta 15 tys. mieszkańców Spółdzielni.
Z kolei Sopocka spółdzielnia mieszkaniowa Przylesie chce zamontować na balkonach ogniwa fotowoltaiczne i już pokazała, jak to ma docelowo wyglądać.
W tej chwili bloki przechodzą gruntowną termomodernizację, której efekty już widać. Panele fotowoltaiczne są na dachach budynków. W następnej kolejności balkony lokatorów mają się zamienić w mikroelektrownie fotowoltaiczne. Jak dotąd, niezadowoleni są właściciele anten satelitarnych anten, którzy musieli je z fasad bloków usunąć.
Z pomocą estetyce idzie też nowoczesną technologia. Dla przykładu, moduły PV typy „glass glass” czyli „szyba szyba” są pokryte z obu stron szkłem (moduł standardowy tylko z jednej strony). Ich wielką zaletą jest to, że można z nich budować barierki na balkonach, zadaszenia tarasów, integrować z fasadami budynków. Nie szpecą otoczenia, a wręcz przeciwnie – wyglądają ładnie i estetycznie.
W fazie tekstów znajduje się nowość – farba fotowoltaiczna. Energia elektryczna jest produkowana bezpośrednio z elewacji budynku. Wymogiem jest pokrycie farbą elementów przewodzących prąd, wówczas możemy produkować energię elektryczną. Wystarczy położyć jedną warstwę za pomocą standardowych przyrządów do malowania elewacji. Jeśli uda się wdrożyć ten patent do produkcji, to rynek energii ze słońca może przeżyć prawdziwą rewolucję.
Czy więc zagraża nam solaroza? Niekontrolowane montowanie paneli fotowoltaicznych w przestrzeni publicznej jak komu pasuje? Nikt jeszcze prowadził takich badań w Polsce, ale technologia PV dopiero pokazuje, na co ją stać. Można mieć obawy, ale lepiej nadzieję na to, że nie stanie się architektonicznym balastem, tylko przyniesie wiele pożytku dla nas i środowiska.
Ewa Grochowska
Źródła:
Grafika:
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.