Żyjemy na śmietnisku. Chcesz się przekonać? Wystarczy wybrać się na spacer. I nie bardzo wierzę, że coś się zmieni.
Napisałem ten tekst na wiosnę, oczekując na efekty nowej ustawy śmieciowej:
Piękne, słoneczne dni zachęcają do spacerów. Przyroda budzi się do życia i tylko te zalegające wszędzie śmieci. Przy drogach, w rowach, na łąkach i w lesie. Wszędzie. W jednym miejscu ktoś dowcipny ułożył nawet „śmieciową ścieżkę".
W takich chwilach nie mogę się doczekać lipca, kiedy wejdą w życie zapisy „ustawy śmieciowej". Wszyscy zapłacimy za śmieci drożej. Zamiast sprawiedliwie będzie po równo, ale dzięki temu śmietnisko ma być mniejsze.
Jestem na tak, ale czy to może się udać? Nie do końca. Bo ustawa problemu nie rozwiązała kompleksowo. Faktycznie śmieci z domu nie będzie miało sensu wozić do lasu, ale... co z resztą. W lasach znaleźć można przecież sprzęt AGD, stare meble, złom i gruz, a nawet materiały niebezpieczne. Kto by się przejmował faktem, że jedna bateria z zegarka elektronicznego jest w stanie skazić 1m3 gleby i zatruć 400 litrów wody? O tym w ustawie i nowych zasadach opłat nie ma mowy.
Zresztą zasady są idiotyczne. Standardów nie ma, więc w każdym mieście śmieci zbierane będą inaczej. Do różnych kubłów, w różny sposób. U babci na imieninach rodzina nigdy nie dojdzie do porozumienia jak ekologicznie segregować śmieci. I nic dziwnego, że entuzjazm opada.
Nieprzemyślane to wszystko i tyle. Do żółtego worka plastik i butelki plastikowe. Ale nie po olejach roślinnych. Do tego drobny złom i kartony z folią aluminiową.
Do zielonego szkło. Niebieski to papier. Odpady biodegradowalne, resztki jedzenia itp. to już pojemnik brązowy. Tylko, że takich worków nie ma. Kubeł na zewnątrz może i takiego koloru będzie, a do czego w domu zbierać - nie wiadomo.
Posegregowane? No to reszta do czarnego worka i problem z głowy. O ile masz gdzie te wszystkie worki trzymać.
Nie jestem ekologiczny, ale będę. Od czegoś trzeba zacząć, więc niech będzie. Czas zacząć segregować śmieci. W końcu i tak za dwa miesiące będzie trzeba.
Zakasałem rękawy i... ruszyłem na poszukiwania nowego kosza na śmieci. Z przegródkami. Rozpiętość cenowa jest oszałamiająca. Od kilkudziesięciu, do kilkuset złotych. Oczywiście jak coś mi się podoba, to tanie nie jest. A tak na marginesie kolorowych worków do segregacji nie ma.
Już miałem zainwestować 300 złotych w fantastyczny kosz, gdy nagle zdałem sobie sprawę z kilku rzeczy.
Po pierwsze, przy różnicy w cenie wynoszącej 2 złote między odpadami segregowanymi, a nie segregowanymi - ten kosz nie zwróci mi się nawet w dziesięć lat.
Po drugie, przed domem nie mam kubłów kolorowych i wszystko trafi do jednego kontenera. I tam się wymiesza.
I wreszcie po trzecie. Tak naprawdę, za odbiór śmieci zmieszanych miasta płacą mniej niż za te posegregowane.
W tym szaleństwie jest metoda? Nie wiem. Ale ostatecznie jakoś tak wyszło, że wciąż mam ten sam kosz, a w nim jeden, wielki, niebieski worek, do którego trafia wszystko jak leci. A ekologiczny będzie później, jak już będą do tego warunki...
Tyle archiwalnego tekstu. Dziś mamy grudzień i koniec roku. Coś się zmieniło? Nie zauważyłem. Jedyny efekt to kupa forsy wyrzucona w błoto na promocję nowego systemu. Tylko dlaczego wszystko zostało po staremu?
Autor artykułu:
Planergia |
Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.
Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.