Rok z instalacją PV - jak działa system rozliczeń?
Przewiń do artykułu
Menu

Instalacje fotowoltaiczne cieszą się coraz większym powodzeniem, ale nadal wiele osób nurtują ważne pytania. Jak to wszystko działa, jak użytkownicy rozliczają się z zakładem energetycznym oraz to najważniejsze, czy to się opłaca?

Artykuł jest kontynuacją materiału, który ukazał się na łamach portalu Planergia 23 kwietnia 2019 roku. Bezpośredni odnośnik do strony znaleźć można TUTAJ.


Roczne zużycie energii (rodzina 4-osobowa):

  • średnia z lat 2016 i 2017: 4051 kWh
  • rok 2018: 3205 kWh

Zużycie energii w 2018 r. wyniosło 3205kWh, więc teoretycznie instalacja wyprodukowała więcej niż całoroczne zużycie (3388kWh). Ze względu na sposób rozliczania w ramach tzw. systemu opustów, energia oddana do sieci nie zostaje jednak rozliczona 1:1. Za każdą 1kWh przekazaną do sieci, możemy odebrać w ciągu kolejnego roku 0,8kWh.


Jak wygląda to w praktyce?

Poniżej wycinek z mojego rachunku za okres maj-czerwiec 2018 r.

 

 

1 – informacja o ilości energii pobranej z sieci w okresie rozliczeniowym. Należy zwrócić uwagę, iż nie do końca jest to całkowite zużycie energii, gdyż jest ono pomniejszone o tzw. autokonsumpcję, czyli energię produkowaną przez instalację fotowoltaiczną, a zużywaną na bieżąco (w momencie produkowania energii przez instalację PV).

Widać to dobrze, jeżeli porównamy zużycie energii w latach 2016/17 – średnio 4051kWh i w 2018 r. – 3205 kWh. Niższa wartość w 2018 r. aż o 846kWh nie wynika z jakiejś szczególnej zmiany w profilu zużycia, wdrożenia oszczędności czy czegoś takiego. Mniej więcej 21 proc. wyniósł nasz wskaźnik autokonsumpcji, czyli zużycia energii z instalacji fotowoltaicznej w momencie jej produkcji.

Wyszło więc modelowo, bo 20 proc. przyjmowane jest jako średnia wartość autokonsumpcji przy standardowym profilu zużycia (tzn. bez urządzeń takich, jak klimatyzacja czy pompa ciepła, które mocno podnoszą zużycie energii, a jednocześnie – w okresach pracy urządzeń – potrzebują jej w trybie ciągłym dzień/noc).

2 – ilość energii wprowadzonej do sieci, a więc tej, której nie udało nam się zużyć na bieżąco, czyli w momencie jej generowania (autokonsumpcja, o której mowa powyżej). Maj i czerwiec były bardzo dobrymi miesiącami pod względem uzysków energii, więc ilość energii wytworzonej i odprowadzonej do sieci jest spora.

3 – energia z magazynu, czyli ta energia, która została nam do wykorzystania z poprzedniego okresu rozliczeniowego. W moim przypadku „magazyn” był pusty, ale już w kolejnym okresie (lipiec - sierpień) w magazynie (pozycja 3) widnieją owe 262 kWh z okresu maj – czerwiec.

 

 

4 – współczynnik ilościowy 0,8, przez który mnożymy ilość energii wprowadzonej do sieci (poz. 2). 20 proc., które pobiera operator systemu dystrybucyjnego, możemy potraktować jako swoistą opłatę magazynową, co w porównaniu z alternatywą, czyli kosztami systemu akumulatorowego i tak jest kosztem stosunkowo niewielkim.

5 – ilość energii wprowadzonej do sieci (poz. 2), pomnożona przez współczynnik ilościowy 0,8. Jak widać, w okresie maj/czerwiec było to 607kWh (759*0,8), a w okresie lipiec/sierpień: 630kWh (788*0,8).

Ilość energii do wykorzystania w ciągu roku od wprowadzenia do sieci (a więc ładunek naszego „magazynu”):

- w okresie maj/czerwiec do magazynu załadowano 262 kWh
- w okresie lipiec/sierpień produkcja energii znów była wyższa niż zużycie, więc stan magazynowy powiększył się do 559 kWh (262kWh z poprzedniego okresu + 630kWh z okresu lipiec sierpień, pomniejszone o 333 kWh energii zużytej w okresie lipiec/sierpień). Mogę dodać jeszcze, że stan magazynowy już bardziej się nie powiększył – w kolejnym okresie spadł do 426kWh, a na koniec roku magazyn znów był pusty, czyli cała energia została zużyta.

Na powyższym przykładzie dobrze widać, że przy obecnym systemie rozliczeń warto mieć instalację dostosowaną do swoich potrzeb, a nie instalację mocno przewymiarowaną.

Jeżeli mielibyśmy zużycie energii na poziomie ok. 4000 kWh rocznie, a instalację o mocy 10 kWp, która wygeneruje pomiędzy 9000 – 10000 kWh rocznie, większość energii, która trafiłaby do magazynu, po roku od jej wprowadzenia zostałaby utracona.

W takim przypadku opłacałoby się zainwestować w system klimatyzacji lub ogrzewanie pompą ciepła czy matami grzewczymi – urządzenia te zużywają dużo energii i przy znaczącej nadprodukcji energii z instalacji fotowoltaicznej mogą być dla nas idealnym rozwiązaniem.


Rok z instalacją PV - czy to się opłaca? Podsumowanie

Odpowiedź na kluczowe pytanie – czy fotowoltaika w domu jednorodzinnym jest opłacalna - wydaje się stosunkowo łatwa. Oczywiście, że tak. Warto jednak tę odpowiedź w kilku prostych punktach uzasadnić:

  • Fotowoltaika daje realne korzyści finansowe. Nam pozwoliła w ciągu roku zaoszczędzić 2.000 zł. Oszczędności będą się zwiększały wraz z rosnącymi cenami energii, które wydają się nieuniknione w kolejnych latach.
  • Jest to technologia opłacalna – zwrot z inwestycji w ciągu 7 lat to całkiem niezły wynik. Gdyby udało się uzyskać wyższą dotację, okres zwrotu się skraca (w najkorzystniejszym wariancie nawet do 3 lat). Co istotne, nawet bez dotacji zakup jest opłacalny (okres zwrotu około 10-11 lat), pod warunkiem, że mamy wolne środki i nie musimy korzystać z kredytu (wtedy opłacalność inwestycji spada ze względu na dodatkowe koszty obsługi kredytu).

 

Przeczytaj także: Polacy ruszyli po tańsze rachunki za prąd. Słońce bije rekordy

 


  • Ceny systemów fotowoltaicznych są stabilne – nieco spadły od 2017 r., jednak nie jest to zmiana znacząca, nie ma więc co czekać, uzasadniając, że „będzie taniej”, tym bardziej, iż ze względu na coraz większe zainteresowanie, rosną koszty robocizny.
  • Działający w Polsce system opustów funkcjonuje całkiem sprawnie – ani podłączenie instalacji, ani późniejsze rozliczenia z operatorem systemu energetycznego nie sprawiały żadnych problemów. Jedyny kłopot pojawił się na początku, kiedy okazało się, że nikt nie poinformował mnie, iż w elektronicznym systemie obsługi klienta muszę podpiąć nową umowę z operatorem, gdyż stara wygasła po podpisaniu nowej umowy, zmienił się numer użytkownika.

W ciągu roku udało mi się też na własnym doświadczeniu obalić kilka dosyć powszechnie funkcjonujących mitów:

  • W Polsce nie mamy odpowiedniego klimatu i nasłonecznienia, żeby ta technologia była opłacalna – bzdura, co potwierdziłem powyżej. Co więcej, w jasny sposób widać, że ważna jest jak największa ilość dni bezchmurnych, o dużym nasłonecznieniu, a nie wysokie temperatury (wtedy uzyski są nieco niższe).
  • Zima i zalegający śnieg mają istotny wpływ na działanie instalacji – może i mają wpływ, ale marginalny. 80 proc. uzysków energetycznych z instalacji osiągamy od marca do końca września. Jeżeli dodamy do tego październik, uzyskujemy 87 proc., więc niskie temperatury, śnieg, duże zachmurzenie w listopadzie, grudniu, styczniu i lutym nie mają większego wpływu w bilansie całorocznym.
  • Fotowoltaika jest po to, żeby na niej zarabiać – nie. System funkcjonujący w Polsce powoduje, że fotowoltaika pozwala oszczędzać, ale nie zarabiać. W okresie rozliczeniowym, kiedy więcej energii odprowadzimy do sieci niż pobierzemy, nasz rachunek obejmie tylko opłaty stałe ( głównie koszt usługi dystrybucyjnej – około 40 zł brutto). Mój rachunek od początku maja do końca października (rozliczenie w cyklach dwumiesięcznych) nie przekroczył 55 zł brutto. O ile nie zmieni się system rozliczeń, nigdy nie zdarzy się jednak sytuacja, w której zakład energetyczny będzie mi płacił za oddaną do sieci energię – będę więc oszczędzał, ale nie będę zarabiał.

Patryk Swoboda

Prezes Zarządu Planergia Sp. z o. o.

 

Grafika główna:

 
Planergia poleca:
Autor artykułu:
Planergia

Planergia to zespół doświadczonych konsultantów i analityków posiadających duże doświadczenie w pozyskiwaniu finansowania ze środków pomocowych UE oraz opracowywaniu dokumentów strategicznych. Kilkaset projektów o wartości ponad 1,5 mld zł to nasza wizytówka.

Planergia to także dopracowane eko-kampanie, akcje edukacyjne i informacyjne, które planujemy, organizujemy, realizujemy i skutecznie promujemy.

info@planergia.pl
Ustawa wiatrakowa wpływa na branżę i samorządy
Przewiń do artykułu

Zmiany w ustawie wiatrakowej wprowadziły spore poruszenie w branży energii wiatrowej. Podczas, gdy jedni wprost mówią o możliwym bankructwie sektora, inni starają się podejść do sprawy dyplomatycznie. Postanowiliśmy zapytać o opinię w tej sprawie przedstawicieli dwóch biegunów – inwestorów z branży energii wiatrowej oraz przedstawiciela Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej (SGPEO).

 

Prośbę o opinię skierowaliśmy do kilku inwestorów w energię wiatrową w Polsce, jednak oficjalną odpowiedź udało nam się uzyskać tylko od firmy EDP Renewables Polska. – Ci inwestorzy, którym udało się złożyć dokumenty niezbędne do wszczęcia procedury administracyjnej, prowadzącej do wydania pozwolenia na budowę jeszcze przed wejściem w życie nowej ustawy, będą mogli kontynuować inwestycje zgodnie z wcześniej obowiązującymi przepisami.

 

W przypadku działających farm wiatrowych należy liczyć się z tym, że niektóre firmy nie będą w stanie spłacić kredytów zaciągniętych na rzecz realizacji inwestycji, ze względu na wzrost podatków, nadpodaż na rynku zielonych certyfikatów i przewidywany spadek cen energii elektrycznej. W odniesieniu do projektów na etapie rozwoju, istnieje duża niepewność, ze względu na fakt, że termin i zasady systemu aukcyjnego dotyczącego zielonych certyfikatów pozostają nieznane – odpowiedział Łukasz Zagórski, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Energii Odnawialnej i przedstawiciel firmy EDP Renewables Polska.

 

O to, by zmiany dotyczące branży energii wiatrowej nie były tak drastyczne, walczyło Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej, m.in. wystosowując do Marszałka Sejmu RP swoje stanowisko.

 

Stowarzyszenie zwraca w nim uwagę, że lokowanie elektrowni w oparciu o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego jest dobrym wyjściem, jednak powinna istnieć możliwość sfinansowania zmian w MPZP przez zainteresowany podmiot. Jednocześnie samorządowcy w swoim stanowisku wskazują, że niepotrzebne są w nowej ustawie zapisy dotyczące lokowania elektrowni w oparciu o współczynniki maksymalnej wysokości.

 

-    Uważamy, że przyjęcie ustawy o tak znaczących skutkach zarówno społecznych i ekonomicznych powinno zostać poprzedzone rzetelną, obiektywną dyskusją, opartą na przeprowadzonych badaniach, opiniach zarówno prawnych, jak i ekonomicznych oraz technicznych – podkreśla w oświadczeniu Leszek Kuliński, przewodniczący zarządu Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej.

 

W podobnym tonie wypowiada się burmistrz gminy Margonin i jednocześnie wiceprzewodniczący SGPEO. – SGPEO przyjęło wspólne stanowisko tak, aby głos zainteresowanych samorządów brzmiał jednolicie. Ponadto członkowie Stowarzyszenia uczestniczyli w pracach legislacyjnych na różnych etapach, próbując, poprzez merytoryczne argumenty, wskazać na niewłaściwy kierunek zmian i wynikające z tego zagrożenia – mówi Janusz Piechocki, burmistrz Margonina.

 

Przepisy ustawy w znacznym stopniu dotykają samodzielności gmin w zakresie zagospodarowania przestrzennego. Wskazują na miejsce stawiania turbin wiatrowych w oparciu o sztywne kryterium, a w promieniu wyliczanym w oparciu o wysokość masztu wraz z turbiną zabraniają powstawania nowych budynków mieszkalnych, dopuszczając jedynie do ich rozbudowy. Jedynym wyjątkiem są sytuacje, w których zabudowa została przewidziana w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, jakie mogą być uchwalane w okresie trzech lat od wejścia ustawy życie.

 

– Należy podkreślić, że nie jest możliwe objęcie planem zagospodarowania całego terenu gminy z uwagi na olbrzymie koszty takiego procesu. Stąd też zmiana ta wprost uderza nie tylko w prawo własności i możliwości decydowania o zabudowie w obrębie swojej nieruchomości w przypadku braku planów miejscowych, ale też prowadzi do znaczącego spadku wartości nieruchomości, w tym powoduje możliwość wystąpienia z roszczeniem odszkodowawczym. Z problemem tym muszą się zmierzyć nie tylko gminy, ale też wojewodowie – zapowiada Janusz Piechocki.  

 

–    Z drugiej strony, korzystne z punktu widzenia gminy są zmiany w zakresie kwalifikacji w przedmiocie budowli, jakim jest turbina wiatrowa. Zmiany te teoretycznie powinny w sposób znaczny zwiększyć należny podatek od nieruchomości. Niestety, doświadczenie uczy, że wpływy z podatku mogą być nawet niższe niż obecnie.

 

Z uwagi na niewypłacalność części podatników i możliwość ich upadku na pewno powszechnie stosowany będzie proces optymalizacyjny, który ma doprowadzić do takich zmian, że podstawa wartości będzie znacznie niższa nawet niż ma to miejsce obecnie. Wprowadzona ustawa nie reguluje tych kwestii w sposób komplementarny. Za tym powinny pójść zmiany ordynacji podatkowych i innych przepisów podatkowych, sama zaś zmiana definicji budowli jest nieprecyzyjna i godzi w elementarne zasady równości – twierdzi wiceprzewodniczący SGPEO.

 

 

 

Czy zmiany przepisów mogą doprowadzić do upadku w Polsce branży energii wiatrowej? – Czas pokaże, w jaki sposób branża energii wiatrowej przystosuje się do nowych przepisów. Na pewno przepisy lokalizacyjne są bardziej restrykcyjne i nie pozwalają na lokalizację turbin wiatrowych wyłącznie w oparciu o normy hałasu i normy środowiskowe.

 

Wskazanie sztywnych kryteriów, według których ustala się miejsce lokalizacji turbiny wiatrowej w warunkach rozproszonej zabudowy, doprowadzi do ograniczenia możliwości rozwoju energetyki wiatrowej bądź do jej całkowitego wykluczenia z sektora energetycznego – podsumowuje Janusz Piechocki, burmistrz gminy Margonin, w której działa największa w Polsce farma wiatrowa z 60 turbinami o łącznej mocy 120 MW.

 

Szymon Kamczyk


PLANERGIA ULOTKA-02

 
Planergia poleca: